Czas bezkrólewia na oddziale, bo jak pamiętacie ordynator obraził się na cały świat i sobie poszedł, pozostawiając w nieutulonym żalu salową Martę, przyniósł kolejne zmiany. Niby nic nowego, żyjąc w ośrodku trzeba się liczyć z niespodziankami, sytuacja zmienia się z każdą godziną i tam, gdzie wczoraj płynęła rzeka, oczywiście metaforycznie, nie jestem wariatem, by twierdzić, że mam mokro w pokoju!, jutro mogą rozciągać się himalajskie szczyty; wielokroć widywałem wspinaczy odpadających od lodowej ściany, choć jeszcze niedawno raźnie płynęli pontonem…więc musieliśmy natychmiast rozwiązać kwestię przywództwa. I dla stałych bywalców pensjonatu, co to niejedno podczas kuracji widzieli, weteranów wielu terapii szokowych i programów naprawy, rodzaj kierownictwa nie jest kwestią bynajmniej błahą. Jako zadeklarowani demokraci, przynajmniej werbalnie, postanowiliśmy ogłosić wolne, powszechne wybory, ignorując sugestię tzw. Razemitów, by powołać spółdzielnię medyczną i decyzje podejmować kolektywnie. Znaczyłoby to, ni mniej, ni więcej, że odtąd codziennie by wspólnie rozstrzygano, jakie mam przyjmować lekarstwa, co byłoby już szczytem bezczelności, ograniczeniem przyrodzonej wolności i triumfem nieuctwa.
Którego notabene mamy w naszym ośrodku pod dostatkiem, a już najwięcej, hadźko przyznać, na listach wyborczych. Gang i sekta, oczywiście, wystawiły od razu swych kandydatów, nawet Razemici wyciągnęli niedźwiedzia z szafy, dosłownie – kandydat Zandberg latami w niej tkwił, nic nie wiedzieliśmy o jego istnieniu, tajny pacjent naszego ordynatora, a teraz ubrano go w garnitur i Chrystusowa twarz spogląda na nas z każdego karmazynowego plakatu. Największym zaskoczeniem jest start w wyborach Ryśka z oddziału zamkniętego, dotychczasowego giermka Leszka Bajkowego, wiernie wspierającego frakcję gangsterów za drobne udogodnienia życia codziennego, w rodzaju dodatkowej porcji kisielu czy też przedłużonego czasu wizyty z Frankiem. Nie mamy pojęcia, czy to rzeczywisty rozłam, czy też zagranie taktyczne mające na celu zagospodarowanie fali resentymentu narastającej w naszym ośrodku od czasu, gdy basen przecieka. Ach! Zapomniałem napisać, nasz basen okazał się bublem, przychodzimy któregoś dnia na zajęcia pływackie i stanęliśmy nad „chłodnym bezmiarem błękitu kafelek”, bo też „woda calutka żywcem spłynęła do morza” jak ująłby to mój rosyjski znajomek z przeszłości, niejaki Władimir N.
Tradycyjnie pogrążam się w dygresjach i gubię w introspektywnych rozważaniach, zamiast wprost napisać co dręczy mą duszę (ta maniera jest zaraźliwa): przez szereg nieporozumień zostałem mianowicie spindoktorem partii Ryszarda, piszę mu mowy oraz projektuję ulotki. No, po prawdzie nieporozumienie było tylko jedno, za to bardzo urocze i grzecznie poprosiło o napisanie kilku zdań. Nie odmówiłem, nie potrafię odmawiać, i nie, nie zdradzę tu personaliów tej miłej osóbki, choć pewne okoliczności każą mi tu widzieć zgubne wpływy, może nawet knowania, nieobecnego ordynatora, ale jak już pisałem – asertywności nie sposób mi odmówić. A może to empatia? Zawsze mylę te dwa stany.
Strategię wyborczą oparłem na prostym skojarzeniu, drogi czytelniku, możesz mi zresztą pomóc – z czym ci się kojarzą ośrodki, takie jak nasz? 3… 2… 1… No pewnie, że z monarchią, każden jeden zacny pensjonat jest pełen samozwańczych i elekcyjnych królów, gdybym za każdego spotkanego w lecznicy władcę dostawał złotówkę, to miałbym dziś własną fabrykę keczupu. A któż to najlepiej pisywał o królach, drogi czytelniku? 3… 2… 1… Szybciutko pobiegłem do szafy z książkami, ale nie było ani jednego egzemplarza „Dzieł zebranych” Szekspira, konkurencja widać nie śpi, tak więc sam musiałem stworzyć tych kilka kandydackich fraz, z pamięci, efekt oceniam jako zadowalający.
Ryszard Król
Pensjonat i pensjonariusze zasługują na zgodę;
Konsekwencje jej braku będą bardzo poważne,
Cierpką mam żonę, gdy się trochę spóźnię,
Jaki mój zamiar, co chciałem powiedzieć?
Leszek Bajkowy
To jest człowiek sprawy.
Ryszard Król
Dobry Leszku, musisz mi przebaczyć,
Jak i pozycji międzynarodowej pensjonatu:
Jestem zdeterminowany, aby porozumienie zawrzeć;
Dlatego z radością przyjmę przejawy takiej determinacji,
Po Pana stronie.
Franek
Po 3,20 chodzę, tańczę, śpiewem, tumanię,
Strzeż się więc panie, przed osła wierzgnięciem.
Ryszard Król
Zgoda wymaga jednak woli obu stron,
Mamy nowego członka rodziny,
Lecz, patrz, ten hultaj bezczelnie powtarza:
Enka
„no more PiS, plizzz…”.
No!
Końcówka trochę mi nie wyszła, ale nie tylko dlatego następnym razem już na pewno odmówię jakiejkolwiek współpracy. Zdaje się, że piętro wyżej trwa nabór na zajęcia prowadzone przez profesjonalnych coachów, za niewielką opłatą w postaci miesięcznego kieszonkowego, można w godzinę nauczyć się bycia silnym zwycięzcą. I jak wtedy przyjdzie do mnie panienka M…. aaaaaaaaaaa! prawie napisałem zbyt wiele, więc pozostawię cię w tym miejscu, drogi czytelniku, sam z radością udając się na niewielką porcję popołudniowych elektrowstrząsów. To teraz na naszym oddziale najlepsza rozrywka.