Gabla

Nie jestem stąd.

Mieszkam w tym bloku od czwartego roku życia. Wydaje mi się, że pamiętam dzień przeprowadzki i rozpuszczalną gumę na półce jednej z meblościanek, łóżeczko młodszego brata na paskudnym gumolicie w pustym pokoju, podobno jednak wcale tak nie było, do mieszkania weszliśmy, my – dzieci, już na gotowe. Ta guma mogła być, ale w innym mieszkaniu, w innym bloku, tam gdzie mieliśmy mieszkać, jednak ostatecznie zamieniliśmy się lokalami i wylądowałem tu. W roku katastrofy w Czarnobylu. I nadal nie czuję się stąd.

Czasem żartuję z mamy, że przeprowadzała się trzykilometrowymi skokami, latami wędrowała z samej kalwarii, ze świętego miasta, aż w końcu zamieszkała na wsi. Niby tylko piętnaście kilometrów, ale kilka światów po drodze. Teraz się wszystko pozacierało, także geograficznie – zanikają granice poszczególnych dzielnic, osad robotniczych, przysiółków, blokowisk i wsi, jednak przed 89 rokiem różnice, z trudem uświadamiane przez smarkaczy takich jak ja, musiały być jeszcze spore.

Sam pamiętam jak starsze dzieciaki, starsze, czyli pewnie czternastoletnie, wyganiały nas czerwcowymi późnymi popołudniami z placu, wokół hasioków ogłaszano strefę wojny i w zapadającym zmroku zaczynał się śmiertelny bój z chłopakami z wulca. Nasze bloki jeszcze kilka lat wcześniej też były hotelami robotniczymi, dzieciarnia była skrajnie wymieszana i raczej mówiliśmy, a jeśli godoliśmy, to polsko-kurewsko-śląskim, w którym słowiańska składnia mieszała się z resztkami poniemieckich słów i przekomicznie akcentowanymi kurwami oraz cwelami. I chyba nawet z grubsza wiedzieliśmy, co te słowa znaczą.

Podstawowym narzędziem wojny była gabla, a bitwa się kończyła wraz z trzaskiem rozbijanej szyby. Wyrostki zwijały się zza murków, zza kotłowni i z trzepaka, wojownicy rozmywali się w ciemności, nie chcąc ryzykować spotkania ze wściekłym młodym górnikiem, z nieodłącznym szczątkowym wąsem i, wiem, że to stereotyp, cóż jednak poradzę?, z reguły podpitym. Starszym się pewnie nie chciało wychodzić z pokoju, szyba mogła poczekać, latem i tak się sypiało przy otwartych oknach, tak fatalne – do dziś – systemy „wentylacji” posiada nasze mikro blokowisko.

Gabli były dwa rodzaje. Młodsi, nawet niewykazujący żadnych technicznych zdolności, robili sobie małe gable ze sztywnego drutu owiniętego miększym, strzelało się haczykami z jeszcze innego drutu. Za cięciwę służyła najprostsza gumka recepturka, zawsze warto było mieć kilka w zapasie. Poważniejszą sprawą były gable drewniane, pomalowane, lakierowane i wykonane przez co zmyślniejszych fatrów. Moją dostałem od kumpla, znudziła mu się już, ojciec zrobił mu chyba zresztą lepszą, większą, nośniejszą. Powinno się z nich strzelać kamieniami, ale szybko odkryliśmy, że jeszcze lepiej nadają się monety. Po denominacji w każdym domu znajdowała się puszka albo i dwie z drobniakami, aluminiowe latały słabo, ale te wykonane z innych stopów niosło naprawdę daleko. Aż dziw, że nie zrobiliśmy sobie nawzajem żadnej krzywdy.

Bo po prawdzie nie mieliśmy wrogów, nie bardzo było do kogo strzelać. Hotel robotniczy najpierw długo remontowano, a potem wprowadziły się zwyczajne rodziny. Czuliśmy wyższość nad dzieciakami nie z bloków, mieszkającymi w starych rodzinnych domkach czy  w pobliskim bieda familoku, ale mieliśmy z nimi niezłe relacje. W końcu chodziliśmy do jednej szkoły, graliśmy  w fusball na tym samym dzikim boisku, szabrowaliśmy te same ogródki. Ofiarą naszej drapieżności padały więc przede wszystkim kury, których po podwórku włóczyło się zdecydowanie więcej niż kotów, a te ostatnie były zbyt szybkie dla takich leni jak my. Później do administracji przychodziły panie wyrzekające, że najpierw skradziono im ziemię, a teraz nawet kur nie mogą puścić luzem.

Gablę zgubiłem, przehandlowałem albo mi ją skradziono? Czasem spotykam ojca tego kolegi, który mi ją podarował, mówimy sobie dzień dobry. Dzieciaki mają mniej przestrzeni do ganiania, podwórko zapchane samochodami. Koty przetrwały, któreś ich pokolenie śmiga mi pod nogami zawsze, kiedy się zapomnę i zbyt gwałtownie otworzę drzwi klatki. Schodowej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s