Raport z oblężonego kontynentu

Dzień 0

Chopecku łoblekej się, jodymy do Rajchu.

Takie to słowa obudziły mnie pewnego pięknego poranka i aż się ucieszyłem. W końcu Dojcze poszły po rozum po głowy i ściągają zurik z powrotem do Hajmatu ostatnie zagubione na Wschodzie niemieckie plemię – Ślązaków. Już widzioł żech siebie na wypasionym socjalu, pomykającego golfem przynajmniej czwórką autobaną z Dortmundu do Wuppertalu, szpanującego w Aldim fryzurą na łysego Podolskiego, kiedy brutalnie mnie zastopowano. Ty nie pij, ty do rodziny jodziysz, nowe ciuchy i gyszynki szykuj. I tak ciężko zarobione piastowskie złotówki zamieniły się w jewro, nową reiszmarkę niemiecką, jak to pisują gdzieniegdzie ci lepiej poinformowani, nie żebym im wierzył na słowo. Ale coś w tym musi być. Orła ucałowałem przed oddaniem w niewol kantorowską.
Dzień 1
Prawie mnie cofnięto na granicy. Jestem młody, przystojny i w koszulce z Che, to sobie pewnie policjant, świecąc latarką w oczy, pomyślał, że jadę na G20 podymić. Na szczęście wykazałem się wrodzoną bystrością i zacząłem krzyczeć. Keine grenzen, Katschinski, TrójPomorze, Wiedeń 1983. Podkręcił wąsa i wpuścił, musi być obeznany w realpolitik.
Ale widać musi być tylko jeden dobry Niemiec w całym kraju, bo już za Ringiem blitzło nas jak w 39 i Pan Joschke, nasz kierowca z Krapkowic, strasznie się wkurwił. Bo to tylko Polaków tak męczą mandatami, Niemców ani trochę. Z kolegą zrobili proste doświadczenie, jechali obok siebie i do kolegi mandat nie przyszedł. A ma bawarskie blaty. Pan Joschke kredyt wziął by spłacić swój mandat. Nie wiem, czy wierzyć, bo po co Polakowi niemieckie numery rejestracyjne, jak w Polsce taniej.
Dzień 4
Nie żebym był rasistą albo co, ale dawniej niemieckie miasteczka były jakieś takie czystsze. Żywopłoty przystrzyżone równiej, drogi wylane asfaltem, a nie łatane żwirem, ani jednego chwasta na chodnikach z eleganckiej kostki Bauma. A dziś… wstyd godoć, same Murzyny, Azjatki i Turcy albo Rumuni na ulicach. Jak biała twarz, to na uśmiech odpowiada Nix fersztyjn, spierdalaj albo śpiewa petersburskie piosenki, Kałmuk kazachski. 20 lat w Niemczech i ani słowa w mowie Goethego! Jakie ja tu rzeczy widziałem…
Białe kobiety pracujące na budowach. Białe kobiety obściskujące Tanzańczyków. Białe kobiety w szortach. I nawet na deskorolkach.
Dzień 6
Jadłem royala w Maku i jeden Niemiec wręcz padł mi w ramiona i zapłakał. Jesteś prawdziwym Menszem powiedział i wytłumaczył, że nikt w Niemczech całych nie kupuje już w Maku, by nie skazić się wieprzowiną; halal, koszer i delikatesy u Turka – oto jadalnie Niemca w XXI wieku. I opowiedział smutną historię o kaczkach, co sobie w stawie obok pływały od 73 roku, jak za Brandta stawek zalano, a od dwóch lat ich nie uświadczysz – zjedzone. Na ganz kaputt. Ucieszył się, że jestem z Polski, bo widział obrazki z Warszawy i bardzo ucieszył się ze słów Trumpa, bo to kolejny z długiej listy wybitnych Niemców, który wyjaśnia Polakom jak być Polakami, ku chwale naszej cywilizacji. Lubi redaktora Karnowskiego.
I ten to Niemiec, zupełnie niepytany, powiedział, że jak dzieci tylko skończą szkoły, przenosi się na Bielany. Bo to już nie jest ta Europa, co dawniej. A u nas spokój i mężczyzna może być mężczyzną, nawet jak nie nosi brody. Bezpieczeństwo iber alez! Zresztą, jak wyjaśnił, w jego wypadku to prosta formalność, bo jedna z jego prababek była z domu Schltyschek, a dziadek Alfred, jej syn zresztą, za młodu…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s