Raport z oblężonego kontynentu (II)

Dzień 7

…dziadek Alfred kilka lat spędził w Warszawie, piękne miasto, ale trochę zniszczone i ludzie jacyś tacy osowiali, po zmierzchu życie społeczne wręcz zamierało, puste ulice przemierzane jedynie przez żandarmów i bandytów. Ale kobiety cudowne i niewymagające tyle co te współczesne, na skinienie lufy karabinowej gotowe pójść do łóżka z każdym żołnierzem wermachtu. Komu to przeszkadzało, za Franka to był welt i szpas, nie to co teraz.

Powinienem zakończyć znajomość już wtedy, ale myślałem, że coś zaginęło w tumaczeniu, bo gadaliśmy w języku pogranicza. Sygnałów przyszłego niesczescia, jak teraz o tym myślę było więcej. Ot, rozprawialiśmy o symetryzmie, próbowałem wyjaśnić wszystkie niuanse tej nowe teorii politycznej, ale on tylko pokiwał głową i z kolegą, Niemcem rzecz jasna kazachskim, innych już nie ma, wskazał na mapie Wisle: dąs is neu Linke simetrie!

Zaprosił mnie jednak do Kolonii, jak jest się w Dojczach to po prostu trzeba obejrzeć tę ostatnia redutę cywilizacji. To tu przez wieki dzielni obywatele imperialnego Rzymu bronili się przed zalewem barbarzyńców ze Wschodu. Aż padli. Dziś takim miastem, miastem bohaterem Zachodu jest oczywiście Warszawa. I z tymi słowy zaciągnął mnie na narodowego wuszta z piwem, do jednej z licznych knajpek. Wtedy to też musiałem paść ofiar pigułki, gwałtu, bo…

Dzień 9
kolejna rzecz jaką świadomie zanotowałem pochodzi wręcz ze skandynawskiego kryminału lub amerykańskiego horroru. Jestem przed ołtarzem, obok stoi znajomy Niemiec, a poddenerwowany ksiądz w języku niemieckim udziela nam ślubu. Zamknąłem ozzeta, pewien, że to koszmar, z którego zaraz się obudzę, dyskretnie szczypię w pośladek (swój, choć wiem, co musleliscie) i nic, wizja nie znika!

Naprawdę stoję w dumnej katedrze kolońskiej, słynnej na cały świat reducie chrześcijaństwa i myślę, że źle zrozumiałem słowa: podoba mi się Karnowski, bo temu Niemcowi naprawdę się on podoba, a nie jak prawdziwemu Polakowi podoba się myśl głoszona przez każdego z bliazniakow, razem i osobno, i intelektualna swada Karniaków z jaką objaśniają świat, temu Niemcowi się seksualnie podobają, a nie duchowo, dociera do mię, poniewczasie, a ponad mną powiewaja klatki że szkieletami nawroconych drzewiej heretyków, a przede mną – stoi kapelanek, młody, spocony i przerażony niemniej niż ja. To on mnie uratował.

Już mieliśmy wymienić obrączki, kiedy krzyknął: Moj ci on i walnął mego, na szczęście niedoszłego, choć jakby wyglądał jak kolega Szary, to kto wie…, oblubienca ewangelią w głowę i w nogi zakrzyknął jak Pan Zagloba pod Zbarazem albo Częstochową, juz nie pamietam.

Gnaliśmy katakumbami, pędziliśmy średniowiecznymi uliczkami jak Inkwizycja za uczestnikami powstań chłopskich, a dokładniej to uciekaliśmy jak szwedzka policja przed muzułmanami, i ksiądz Tymoteusz mi wytłumaczył, że takie to zadanie Merkel, że albo będą dawać śluby pedałom albo stracą odpis z podatków na Kościół, a to i sto euro od osoby. Miesięcznie! Ci Niemcy jacyś głupi, cztery stówy dawać, zamiast zostac ateistąAle on ma dość tej presji i wraca do mamy, do Polski.

I tak to uprawiałem ciemną nocą biegactwo, choć jako Polak absolutnie nie popieram tej rozrywki w porze dziennej. Na sczescie miałem na sobie garnitur, letni, lniany, a nie suknię ślubną, bo nie przebieglbym na wysokich obcasach i trzech metrów. A taki garnitur to dobry na wszystko, w maratonie można pobiec, a i odpisać od podatku jako koszta własne. Ale i tak nas powoli doganiali, mafia gejowska czy inksza, więc z księdzem Tymoteuszem rozdzielilismy się, życząc sobie wzajemnie szczęśliwego powrotu do Ojczyzny. Biegłem tak, dopóki kroki za mną nie ucichły. Zziajany przystanalem. I wtedy wzrok mój padł na szyld z napisem: Mówimy po polsku.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s