W dzisiejszych „Gotowych rewolucjach” zawitamy na Górny Śląsk. W Gliwicach przedstawiciel prężnej mniejszości narodowej prowadzi restaurację Armeńska. To jedna z naszych najtrudniejszych interwencji, bo choć lokal jest nowy, cieszy się uznaną renomą w pewnych kręgach i nawet zatrudnia pracowników na ozusowanych umowach, to mamy do czynienia ze starciem cywilizacji. Nie tylko kulinarnym.
Wiera, kelnerka: Petro jest kochany, ale kompletnie nie ogarnia polskich realiów. Gotujemy świetne rzeczy, schodzą na pniu, w kuchni jest tak czysto, że nawet karaluchy klaskają, ale dłużej już tak się nie da.
Petro, właściciel: Jestem polskim Ormianinem i chciałem zapoznać rodaków ze smakami Kaukazu. Tysiącletnie kultury ze swoimi unikalnymi smakami i przyprawami. Armenia była wielkim politycznym graczem na styku Persji i Rzymu, kiedy etnogeneza polska pozostawała w zarodku, a Gruzja to stare chrześcijańskie królestwo. No i Turcja (…)
Magda: Jedzenie jest naprawdę doskonałe, lokal ma piękne wnętrze i wszystko na światowym poziomie, ale to naprawdę jedna z trudniejszych interwencji.
Petro, właściciel: Nie uwierzę, że ktokolwiek jest w stanie zrezygnować z bezpieczeństwa socjalnego, 500+ i większych stawek godzinowych, w imię walki o rzekomą demokrację i wolność. Stare nie wróci!
Wiera, kelnerka: No słyszy pani? I tak w dzień w dzień.
Magda: Petro to trochę idealista, ale i pieniacz, co?
Petro, właściciel (czerwieni się) : Nie, zwyczajnie mam wartości.
Tomek, pomocnik kuchenny i stażysta, uczeń trzeciej klasy technikum gastronomicznego na Szwarclasie: Ja to bym wolał gotować tego, co mnie nauczono, schabowego z ogórkową.
Sytuacja w Armeńskiej wyraźnie grozi wybuchem. Załoga jest na granicy wytrzymałości, a szef należy do gatunku tych, co zawsze wiedzą i widzą lepiej. Jest to optymizm graniczący z biznesowym samobójstwem. Ze względu na polityczne zaangażowanie właściciela, Magda angażuje do tego odcinka Krzysztofa i Magdę.
Krzysztof, polityk i były tancerz: Żaden narodowiec, ale z takich prawdziwych, a nie nazwanych przez siebie lub media, by nie czynił Petro takich wtrętów, ale nie oszukujmy się, nie możemy ryzykować podmiany populacji, która nam grozi w niedalekiej przyszłości.
Magda, niegdyś feministka i polityczka, obecnie niezależna dziennikarka i zawsze specjalistka w dziedzinie Kościoła: Te ikony z V wieku są piękne, ale natychmiast trzeba je ściągnąć ze ścian. Jezus bez brody Polakom kojarzy się co najwyżej z Buddą i innymi religiami rezygnacji oraz poddaństwa. A dzięki Bogu i premier Szydło jesteśmy wolni od lęków.
Petro, właściciel: My tu jesteśmy od średniowiecza i wierzymy w Jezusa, a to nie sam islam jest problemem, tylko jego fundamentalizacja. Zresztą polscy Tatarzy zawsze walczyli dzielnie.
Wiera, kelnerka i Tomek, pomocnik kuchenny i stażysta, uczeń trzeciej klasy technikum gastronomicznego na Szwarclasie: [długi najazd kamery, przewracają oczami]
Magda, niegdyś feministka i polityczka, obecnie niezależna dziennikarka i zawsze specjalistka w dziedzinie Kościoła: W to miejsce najlepiej zawiesić naszego papieża Jana Pawła Drugiego.
Magda: Warto by także przejrzeć jadłospis.
Krzysztof, polityk i były tancerz: No i umówmy się, pod taką nazwą ten lokal nie ma żadnych szans. Zbyt bardzo kojarzy się z Orientem, by prymitywy to rozumiały.
Kiedy Magda w ciężkich bojach ustala nowe menu, zamieniając kebaby na schabowego, czaczapuri na zapiekankę z pieczarkami, koniak na wyborową, a langosze na placki ziemniaczane polewane roztopionym smalcem, druga Magda zmierza do Księgarni św. Jacka by zakupić odpowiednie obrazy, a Krzysztof do miejscowej biblioteki, by zapoznać się z historią miasta.
Magda, niegdyś feministka i polityczka, obecnie niezależna dziennikarka i zawsze specjalistka w dziedzinie Kościoła: O ten, z Papieżem w Tatrach bardzo mi się podoba. Także ten w papamonile byłby dobry, ale Kwaśniewski… Da się wyciąć? Doskonale. No i jeszcze ten, i tomik wspomnień arcybiskupa Dziwisza.
Naszej ekipy nie wpuszczono do czytelni biblioteki publicznej w Gliwicach, by nie przeszkadzać czytelnikom.
Petro, właściciel: To wina obecnej klaki rządzącej miastem.
Możemy jedynie filmować zza drzwi jak Krzysztof wertuje kolejne tomy miejskiej kroniki przynoszone przez piękną bibliotekarkę. Krzysztof wyraźnie podupada na duchu wgłębiając się w kolejne akapity gotyckiego tekstu. Młodzieńcza twarz pokrywa się wyraźnymi zmarszczkami.
Tymczasem w kuchni kierownictwo obejmuje Tomek.
Tomek, szef kuchni: No w końcu jest co gotować! Oczywiście minie trochę czasu zanim moi gruzińscy i ukraińscy współpracownicy osiągną mistrzostwo godne wykwintnej kuchni polskiej, ale to zdolne chłopaki, da, towariszi?
Wskazuje na Kachę i Tarasa w biało czerwonych fartuchach z powstańczą kotwicą. Klienci raczej nie zaglądają na zaplecze, ale czasem któryś pomyli drogę do toalety. W niej naprzeciw sedesu zawieszono olejny wizerunek husarza w pełnym pędzie. Doskonale działa na jelita.
Magda wiesza ostatnich papieży. Wraca Krzysztof, w wyraźnie lepszym humorze.
Krzysztof, polityk i tancerz: Nie było łatwo, ale mam dwie doskonałe nazwy dla lokalu. Pierwszą jest Autochtoniczna, ale jeszcze lepsza byłaby – wskazuje ścianę na której Wiera, absolwentka kijowskiej Akademii, kończy wizerunek Mieszka I skopiowany ze starego banknotu – Piastowska!
To kolejny wielki sukces naszej ekipy.
Petro, właściciel: Teraz już wiem jak prowadzić polską knajpę.
Opuszczamy lokal i udajemy się ku rynkowi. Drogę zagradzają nam wykopy. Sądzimy, iż to roboty drogowe i zastanawiamy się jak wyjedziemy ze sprzętem, ale to tylko znany redaktor W. wybudował dziesięciocentymetrową barykadę, stoi na niej i wyśpiewując „Powstań, wyklęty ludu ziemi. Powstańcie, których dręczy głód” doskonale oddaje ducha dzisiejszego odcinka i też mamy nadzieję, że nasi czytelnicy powstaną i w wolnym czasie wpadną do Piastowskiej, zamiast heheszkować z dróg polskiej lewicy na cwiterku!