Kraina obalonego paradygmatu

-Ach!

-Och…

-Ach!

-Och…

-Ach!!

****

Radek Marcin zapiął spodnie, na szczęście nic się tym razem nie poplamiło, i pożegnał z partnerką czułym spierdalaj. Nawet nie była oburzona. W brutalnym świecie seksu na lunch takie pozdrowienia były codziennością. Miła dziewczyna, pomyślał, da jej na portalu mocne 3 i pół w skali dziesięciogwiazdkowej.

Zszedł po drewnianych schodach. Kamienica stała w centrum Warszawy i rozpadała się od samego spojrzenia. Tynk odpadał płatami, większość mieszkań zajmowały doły społeczne, trzeba by jak najszybciej sprzedać lokum i też spierdalać z tego miejsca. Kamienica niby była miejska, jednak niedawno odnalazł się przedwojenny właściciel i kancelaria Radka właśnie opracowywała dokumenty. Radek Marcin był co prawda nie do wyeksmitowania, mieszkanie wykupili rodzice jeszcze na początku transformacji, a dostała je babcia, aktywistka ZMP, tuż przed gomułkowską odwilżą, ale szkoda mu było kasy na remonty, no i po co podpadać możnym tego świata? Sprzeda, jeśli tylko dostanie dobrą ofertę. Dogadają się jakoś u Sowy.

Wsiadł do służbowego porszaka i ruszył z piskiem opon, nie bacząc na skutki tak nagłego włączenia się w ruch uliczny. Skończyło się stłuczką poloneza i żuka, dwadzieścia metrów za nim, ale Marcin był już wtedy kilometr z przodu. Nikt nie zdążył zanotować jego numerów, samochód tak był typowy w tej nowobogackiej okolicy. Kierowca rozbitego dostawczaka siedział na krawężniku i płakał. Od dwudziestu lat tym autem utrzymywał rodzinę, wstawał o czwartej rano, jeździł na targ do Sandomierza i przywoził zdrową polską żywność najmodniejszym bistrom stolicy. Samochód nie był ubezpieczony i teraz pozostawało mu się powiesić pod mostem, niech przynajmniej dzieci dostaną ubezpieczenie. Bo na więcej od przeżartego gangreną państwa polskiego nie mógł liczyć.

****

Jego najmłodsza córka Marysia właśnie się budziła. Pracowała na trzy zmiany w pobliskiej Biedronce i dodatkowo uczęszczała, w trybie zaocznym, na studia socjologiczne w pobliskiej renomowanej uczelni prywatnej. Święcił ją sam kardynał, a wśród kadry profesorskiej znajdowali się nie tylko doktoranci KUL, ale nawet kilku młodych redaktorów z Warszawy. Podkochiwała się w jednym z nich, niestety był już zajęty, no ale był takim przystojnym idealistą. Przypominał młodego Jezusa, z tym swoim rewolucyjnym spojrzeniem, a jego wykłady o bryłach i posadach były „oczapiście” inspirujące jak zgodnie z prawdą napisała na Twitterku.

Marysia miała dziś w planach pouczyć się, a potem udawała się na wiec wyborczy Andrzeja Dudy. Jeszcze miesiąc temu nikt nie dawał mu najmniejszej szansy, teraz, wraz z pierwszymi promieniami wiosennego słońca, stawał się faworytem wyścigu prezydenckiego. Marysia się tylko trapiła, że nie stać ją na najnowsze buty NewBalance, bo jedna dziewczyna w takich poszła na przedwyborcze spotkanie i od razu skomentowano to na Twitterku i dziewczyna stała się sławna w gronie jej znajomych, ale zaraz odrzuciła te niegodne myśli. Była w końcu Polką, Polską samą, mogła poszczycić się blond warkoczem i pięknymi błękitnymi oczami. A konsumpcjonizm jest grzechem śmiertelnym.

****

W tym czasie jedyna przedstawicielka płci pięknej w gronie kandydatów na prezydenta pilnie pracowała nad szczegółami programu wyborczego. Była piękną, młodą jeszcze, ledwie przekroczone 35 lat, kobietą i z tego względu miała podwójnie albo potrójnie ciężko. Nie dość, że miała cycki, choć w sumie inni kandydaci też mieli, ledwo zamaskowane garniturami z Bytomia,  to jeszcze startowała w rzeczonych wyborach z listy postkomunistów. Spotykała się więc nie tylko z niegustownymi atakami o podłożu seksistowskim ale i politycznym ostracyzmem, zwłaszcza ze strony narodowej prawicy skupionej wokół czasopism wysmakowanych intelektualnie i konserwatywnych światopoglądowo, takich jak „Do Rzeczy” i „W Sieci”, skierowanych do czytelnika wykształconego i myślącego samodzielnie.

Co z tego, że była najlepiej przygotowana z całej dziesiątki do pełnienia tego urzędu. Ładna, inteligentna, fotogeniczna, z zaliczonym stażem u Kwaśniewskiego i wiecznie roześmiana. Była przedstawicielką swego pokolenia, najlepszym co wspólnie wygenerowały PRL oraz III RP w trudnym konkubinacie, kandydatką trzeciej drogi i nowej nadziei. Jednak w Polsce pionierów poznaje się po maczugach wbitych w plecy, mogła więc tylko krótko podumać nad swoim losem i ruszać do walki. Głoszone przez Magdę idee, stałe i niezmienne, kiedyś zwyciężą.

****

Na jej rodzinnym Śląsku, Kamil, dopiero od roku zamieszkały w tej dziwnej, na pół baśniowej, na pół industrialnej krainie, nadal, po tylu miesiącach, czuł się jakoś niepewnie przemierzając wybaumowane uliczki Rudy Ślaskiej. Ludzie mówili tu dziwnym językiem i jakby nie zauważali smogu unoszącego się kłębami nad domami. Te domy też były cokolwiek dziwne, przedstawiały sobą cały przekrój dwudziestego wieku. Od gustownych secesyjnych kamieniczek, poprzez osiedla robotnicze z czerwonej cegły zwane tu swojsko familokami, szarzyznę gomułkowskich dwupiętrowców, bloki z wielkiej płyty, po najnowsze wynalazki, wille w stylu dworkowym, z nieodłącznymi kolumnami u wejścia i pancernymi płotami ze stali nierdzewnej. Wszystko to, każdy najgłupszy wymysł architektoniczny stulecia, sąsiadowało tu ze sobą w koszmarnej symbiozie, jeden krzywy blok podpierał drugi, najkorzystniej byłoby całość, jak tu godano, zhajcować w jednej wielkiej pożodze od Gliwic po Katowice.

Dyskretnie zlustrował uczennice klasy mundurowej, stojące z nim na jednym przystanku, również czekające na 9. Przeskrolował ostatnie tweety i jego uwagę zwrócił nowy użytkownik. Coś z TT i było. O! Widać, że myśli samodzielnie, nie miał czasu sprawdzać dłużej. Jednowagonowy tramwaj z okropnym chrzęstem hamulców właśnie zatrzymywał się na pętli, cudem nie wyskakując z torów, aż iskry szły. Kamil wcisnął follow.

****

W Holandii emigrant ekonomiczny z najnowszej fali o właśnie łapał pierwsze oddechy pełną piersią po trudnym okresie aklimatyzacji. Nie było łatwo. Nowa kultura, nowe twarze, nowe jedzenie. Tylko piwo stare, bo z Żabki. Jeszcze z miesiąc takich fuch i będzie mógł się wyprowadzić z garażu. Mieszkał w nim wspólnie z jeszcze czterema Polakami. Szef, notabene Surinamczyk o cechach malajsko-afrykańskich, obiecał przyjęcie na etat, jeśli dalej się będzie tak dobrze sprawował i harował bez gadania 80 godzin w tygodniu. Tak da się żyć. Byle Widzew nie spadł, a pająk dotarł żywy, w jednym kawałku słoika. Choremu nie psuło humoru nawet uczulenie na marihuanę, przynajmniej szybciej działała.

****

-Ach…

-Och!

-Ach…

-Och!

-Ach…

****

Nie musiała się nigdzie spieszyć, leżała więc nago na łóżku i patrzyła jak facet się ubiera. Był śmieszny. Mężczyźni jakoś zawsze wydawali się jej żałośni już po, ze swoimi sflaczałymi kutasami, jeszcze przed chwilą tak męscy, tak prężący swoje brzuchy, tak pełni wigoru. Miłe zwierzaki. Odwróciła się na plecy i kliknęła w wyleasingowanego smartfona. Da mu całe cztery gwiazdki, był lepszy od poprzedniego, zresztą zmył się bez słowa i całusów, nie jak tamten skurwiel. Niech sam spierdala. Za 15 minut była umówiona z Arletką 69. Potem trzeba będzie wracać do biurkenau. Ten nowy jest całkiem całkiem, choć trochę ubiera się zanadto na szaro. Ciekawe, kiedy będzie mogła go poprosić o nudesa?

****

W niegdyś królewskim grodzie na południu kraju trzydziestoletni naukowiec użerał się na dyżurze ze studentami politologii i z lękiem planował wyjazd do rodzinnego Nowego Sącza w przyszły weekend. Jeśli było coś gorszego od nauczania dzisiejszych dwudziestolatków, to tylko cykliczne powroty na Podkarpacie. Zwłaszcza teraz, kiedy każdy dom w mieście oblepiony został Andrzejem Dudą, a rodzice wystawili zdjęcie z jego rodzonym wujem na meblościankę. Nowy Sącz, miasto milionerów. Westchnął. Trzeba będzie jesienią zagłosować na PO, dla równowagi, jakby PiS miał wziąć Wielki Pałac Kupon też wypełniony, Barcelona na pewno przegra w końcu ten mecz. Będą jakieś pieniądze.

****

Smutne blokowisko, niegdyś duma gierkowskiej dekady sukcesu, dziś wielka sypialnia prekariuszy.  Wyjeżdżali do pracy w Warszawie jeszcze przed świtem, by do domów wracać już po zmierzchu. Pociągami, autobusami, najczęściej kilkunastoletnimi oplami i volkswagenami, bo transport zbiorowy działał tylko w określonych godzinach i nie na wszystkich przedmieściach. Marcin G. zapukał do mieszkania konspiracyjnym sposobem, dwa uderzenia, przerwa, trzy łomoty, odczekał chwilę i rzucił półgłosem przez skrytkę pocztową: „Marks wiecznie żywy, Adrian jego tarczą”. Drzwi się lekko otwarty, ledwie się przecisnął. W typowym lokatorskim mieszkaniu, pokoju trzy na cztery metry z aneksem kuchennym i prysznicem, rozgościło się dwudziestu działaczy społecznych, aktywistów młodej lewicy. Prawie wszystkich z nich już znał. Na dniach mieli zarejestrować nową partię, pierwszą po 89 roku w pełni socjalistyczną i świeżą.

Ostatni raz był tak wzruszony i pełny nadziei na koncercie Satyricon. Kiedyś to było? W 2005 czy jeszcze w 2003? Miał długie włosy i wierzył w satanizm naukowy, a nie w komunizm.

****

-Ach…

-Och!

-Ał.

-Ach…

-Och!

-Ałć.

-Ach…

****

Nieopodal, ledwie kilka kilometrów dalej, jego prawie równolatek, perwersyjny i słynny w pewnych kręgach z ekscentryczności Elli sakramencko miał dość wszystkiego. Tym razem już na serio. I jeszcze strasznie napierdalała go głowa. Dość podatków, pozwów, gróźb aresztu i użerania się z oporną rzeczywistością. Trzeba by jak najszybciej spierdalać z tego kraju. Te nieustanne herzklokoty, womity i tumory, Nakładające się wspomnienia obskurnych katowickich knajp z samego centrum Katowic, z dzieciństwa, kiedy jeszcze, jak każde dziecko był ufny i radosny. Wszystko to gdzieś zniknęło, rozpłynęło się w przeszłości, rozmyło w powietrzu. No nic, trzeba poszukać raju podatkowego.

****

Marta znowu zbyt dużo czasu straciła w szmateksie, zamiast pisać pracę licencjacką. To nic, skończy ją przez weekend i odda we wtorek. Ale trzeba koniecznie było wybrać taką śliczni letnią sukienkę. Wybory już za miesiąc. Nie można się stawić w komisji w dresie. Nie wypada, nie z takimi eleganckimi córkami. Nie żeby ją za bardzo obchodziła opinia jakichś trolli, ale jednak…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s