Necromacer

Jakub Rzaba, profesor Uniwersytetu w Chicago, a także jeden z nielicznych pełnoprawnych ludzi którzy nadal mieszkali na Ziemi, stał przy oknie swego apartamentu z lampką czerwonego wina w ręku – zajmował w całości 144 piętro Bloku Trumpa – i zadumą spoglądał na znikające słońce. Zachody nie były takie jak dawniej, mniej pełnokrwiste, charakteryzowały się pastelowymi, chłodnymi barwami, na co wpływ mogło mieć zanieczyszczenie powietrza albo nadal nieugaszony zapłon bagien w  Polsce. Wiatr ze wschodu nawet tysiące kilometrów dalej miał w sobie posmak spalonego torfu, gumy oraz plastiku. Jakub, niegdyś zasadniczo Polak, choć na szczęście mało kto dziś o tym pamiętał, głęboko westchnął.

Życie na Ziemi w roku 2146 było trudniejsze niż wyobrażali sobie najbardziej nawet czarnowidzący pundici w czasach młodości profesora. Stopień zanieczyszczenia populacji, jak również skala podatkowa wygnała miliardy ludzi na orbitę, gdzie pomieszkiwali w wolnych republikach stacjonarnych, subsydiowanych, oczywiście, przez garstkę wybrańców nadal zamieszkujących nieliczne miasta starej cywilizacji. Nazywano by te miasta arkami, gdyby nie był to termin niesamowicie spospolitowany przez literatów science fiction jeszcze w wieku XX. Koszt życia był tu naprawdę koszmarny, ale przynależność do elit zobowiązywała. Rzaba, laureat ekonomicznego Nobla w 2056 i biologicznego rok później (oba otrzymał wspólnie z W. Rosiem za, tu cytat z werdyktu komisji noblowskiej: „Wnikliwe studia nad ekonomicznymi sybstytutami biologicznej przemiany dołów społecznej w tkankę robotów”) nadal mieszkał na Ziemi, poświęcając się dla dobra ludzkości. Z jego poprzedniego ciała pozostał mu już mózg, a dokładnie ta 1/10 mózgu, której nadal używał .

Według obecnych wyliczeń ZUS mógł liczyć na jeszcze jakieś 67 lat życia, jednak coraz bardziej mu się ono przykrzyło. Co mógł jeszcze osiągnąć? Ile pokoleń studentów, wraz z rozwojem molekularnych pamięci o dziwo coraz głupszych, mógł doprowadzić do poziomu licencjata? I po co? Zadawał sobie te pytania przynajmniej kilka razy w tygodniu i wtedy nawet szwajcarska, od dwóch pokoleń wytwarzana głównie w Chinach, czekolada przestawała mu smakować. Podłączał się do Infoanalu i włączał program symulujący istnienie Twittera. Przenosił się natychmiast do 2017 roku i mógł wymieniać błyskotliwe riposty z Wafałem Rosiem, krótko trzymać Kamiloki, a nawet cieszyć się z Adasiem, który płakał ze szczęścia: „Marta wróciła! Jak mówiłeś Rzabo!”. Jakaś część jego jaźni, pewnie ta gadzia, relikt wielu milionów lata ewolucji, rozklejała się wówczas zupełnie i Jakub Rzaba pogrążał się w błogostanie.

Nie wiedział,  że bojówka „Ciorny Anarchista”, dzięki współdziałaniu operatorów dźwigów, mylnie acz popularnie zwanych windziarzami,  duchowego i realnego spadkobiercy osławionego Tajnego Spisqu Windziarzy, przez wiele dekad pozostającego w ukryciu jak wolno człapiący za osiołkami mularze, już zmierza na jego piętro. 140, 141, 142, 143, 144. To porwanie miało ostatecznie poruszyć bryłę Świata, a Jakubowi Rzabie zapewnić prawdziwą nieśmiertelność oraz chwałę na wieki. Nie uprzedzajmy jednak biegu wydatków. Wypadków znaczy się..

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s