Drzwi się zatrzasnęły z głośnym szczękiem. Jego wzrok ponownie przyzwyczajał się do ciemności. W powietrzu unosił się trudny do wychwycenia zapach, rozgrzanego metalu, elektryczności przed burzą i… dzikiego zwierzęcia. Rzaba się lekko wzdrygnął, miał nadzieję, że to zmysły – nieregulowane od dwóch lat, zawsze zapominał o wizycie u neurotechnologa – płatają mu figla. Zresztą wszystko lepsze niż spotkanie z…
Z lewej strony dochodził go jakiś odgłos, jakby chrapania. Jakub ostrożnie zrobił kilka kroków, wyciągnął rękę. I niemal mu ona spłonęła. Coś, co znajdowało się w najdalszym kącie okrągłej kajuty wystrzeliło płomieniem i natychmiast uciekło mu między nogami.
Smok bojowy 05.
Szczytowe osiągniecie zabawkarskiej technologii sprzed 120 lat. W lekko zmodyfikowanej formie wykorzystywany przez terrorystów i polityczną propagandę. Minimalna pamięć, proste odruchy życiowe, znaczne pokłady agresji. Jakub usiadł na koi. Niechciane wspomnienia zaczęły napływać hurtem.
„Andrzej Duda to WSIok z Krakowa, co nigdy nie stał pod blokiem” – Nie miał pojęcia, czy to jego myśli, czy w smoku 05 odblokowała się funkcja myślenia.
Ale tak było.
To porwanie to jakiś koszmar, pomyślał Rzaba. Tak jakby wszystkie demony zmówiły się ze sobą i wróciły hurtem, zamiast straszyć go pojedynczo. Co to, kurwa, hallowin? – Aż zaklął w stary języku. Co z tego, że on uciekł, a oni wszyscy zostali w Polsce. Czy to jego wina? Też mogli wyjechać, póki był czas. Zresztą co roku płacił 100 bitcoinów na rekultywację hałd na Kostuchnie, by kiedyś, może już 1000 lat, były to tereny ponownie do zamieszkania. Co mógł zrobić więcej?
Śmigał na rolkach po parku rozrywki, od wesołego miasteczka do Stadionu. Ponad nim w gondolach jechały rodziny z małymi dziećmi. Mijał tłumy FajnoŚlązaków, sprawiających wrażenie szczęśliwych mimo narastających rat kredytów we frankach, galopującego bezrobocia i skandalicznego indeksu giniego. On był młody, naiwny i smutny. Kończył kolejne rundki i nie ufał nawet staremu Jorgowi.