Necromacer (5)

Odeszła stukając obcasami, smok wygodnie ulokował się na jej ramionach i obwinął wokół dziewczęcej szyi. Leżał równie elegancko jak peerelowski lis hodowlany. Złośliwa bestia spoglądała na Rzabę bez współczucia czy choćby odrobiny litości i na pożegnanie pokazała mu jeszcze język. Jakub leżał zwinięty w kłębek i usilnie próbował złapać oddech. Jego ewolucja cofnęła się o miliony lat i znowu był małą lodową żabką drżącą ze strachu przed większymi potworami.

Obiecywał sobie, że już nigdy niczego złośliwego na temat prawa i zwłaszcza sztudentek nie napisze. Ostatni raz oberwał tak mocno na Załężu, kiedy grupa karków zobaczyła jak żegna się całusem z ówczesnym chłopakiem. Wpierdolu nie dostał co prawda za to, po prostu myśleli, że to on wyszprejował „Yno Ruch” na pobliskim ocieplanym familoku, obrońcy czystej elewacji, ich mać. Pierwsi do ruszania bryły i rzucania hercówkami w obcego.

Podniósł się i ruszył za dziewczyną. Coraz bardziej czuł się jak bohater któregoś ze stareńkich filmów von Triera. Też ciągle łazili ponurymi korytarzami, obrywali po łbie i przypominali sobie traumy z dzieciństwa. Smokowe oczyska ciągle się w niego wpatrywały, teraz dobrych sto metrów przed nim. Cholerna biomaszyna. Kuśtykał i chciało mu się wyć – właśnie przypomniał sobie, że akurat dziś ma urodziny. Kolejne. I tkwi gdzieś daleko w kosmosie, daleko od zapasów szwajcarskiej czekolady i czapki bezpieczeństwa, takiej w oldskulowe pandzie ciapki.

Kolejne pomieszczenie. Znowu ciemno jak w kopalnianym szybie albo w czterech literach księdza proboszcza. Dobry był to farorz, nowy kościół wybudował i dbał o swoje stadko owieczek. Pstryknął kontaktem u framugi, światło o dziwo rozbłysło. Zagrzmiała muzyka, w górę poleciały balony i z setki gardeł uniosła się obowiązkowa pieśń „Happy berthaj chuju” przerywana równie rytmicznym skandowaniem „Mo duuuużo duuużo duuuużo rzyć”. Z olbrzymiego tortu na środku restauracyjnej sali wyskoczył, niestety niekompletnie rozebrany, ale też na szczęście niekompletnie ubrany SzaryPanz (z serii montażowej tych dokładnie szarychpanzów).

Po policzkach Jakuba pociekła kolejna łza. Tym razem wzruszenia.

Pamiętali.

I szlus

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s