Jestem królem na betonowym tronie! Tak mnie to zaparcie chwyciło i nie chce puścić. Trzeba było nie brać tej trzeciej rolady, nie po wczorajszych karminadlach, ale uma się na mnie spojrzała spode oka (tego nie pokrytego bielmem) i wcinałem, z kluskami szarymi i modrą kapustą. Niedzielny obiad to tradycja w naszym domu. Nie jesteśmy jak te Poloki, co w niedzielę wolą pójść do galerii i zjeść u Chińczyka. Parkingi przed Silesią albo AKSem pełne samochodów na warszawskich numerach rejestracyjnych. Na Śląsku zawsze siedzimy wspólnie przy stole, na pierwsze danie rosół z pokrojoną w równe kosteczki marchewką, na drugie rolady, oczywiście wołowe. Z ogóreczkiem i słoninką, jak się należy hajerowi po tygodniu robienia na grubie.
Pasuje mi taki łobiod jak garnitur na miarę, ale zawsze potem nie potrafię…, no kupy zrobić nie potrafię, i godzinami siedzę w haźliku, i drażni mnie jak kamień w bucie. No, to co nie chce ze mnie wyleźć. I żadne lekarstwo nie pomaga, a uwierzcie mi, próbowałem już wszystkiego z bocznej ściany kiosku. Trzydzieści specyfików i wszystkie bez recepty, w wyblakłych od słońca pudełkach. Ciągnie mnie do ludzi, ale odrzuca od tłumu. Zwłaszcza w takiej sytuacji. Skład węglarek przejechał i trzęsie haźlikiem jak w wesołym miasteczku u Ziętka, tym trudniej mi się skupić. Uma pewnie znowu trzyma bifyj, by talerze nie pospadały. Patrzcie, Niemce wybudowały ten dom w 1916, w czasie wielkiej wojny, a Poloki do dziś kanalizacji nie podciągnęły i babka za większa potrzebą musi na plac lotać. Nawet w zimie.
Teraz jest lato, muchy latają i zaraz cały garnitur przesiąknie mi tym jakże ludzkim smrodem. Papier też niezbyt adekwatny do aktualnej potrzeby, bo śliski, widocznie gazetka reklamowa któregoś z supermarketów, co uma pocięła na kawałki i do takiego dalszego wykorzystania przeonaczyła, bo w fajerce taki pergaminowany się słabo pali. Przynajmniej poczytać mogę, poobcować z wyższą kulturą. O, mój ulubiony pisarz! Znowu wydał jakaś książkę? A nie, w reklamie wystąpił. „Uciekam od miasta, a potem wracam, by się nim od nowa nasycić”. Nawet ładne, ale jakby był w mojej sytuacji, to by się tymczasem nasycić mógł na cały rok, hihi. Gęste, brudne, wstrętne. No i chyba jednak nie dam rady, trzeba się będzie jutro zgłosić na lewatywę znowu, jeszcze jeden ostatni wysiłek… żeby tylko nie było tragedii jak wracać będę do siebie mercem, bo tapicerki nie domyję…