Antek

Antek umarł jak to w Radzionkowie przystoi każdemu mężczyźnie. Na alkohol.

Był najmłodszym bratem mojej babci. Było ich sześcioro, trzy dziewczynki i trzech chłopców. Było jeszcze jedno dziecko, chyba dziewczynka, która umarła w niemowlęctwie. Moja babcia, jako najstarsza, pamiętała ją jako jedyna z rodzeństwa i chyba jej mama, a moja praprababcia, bardzo przeżyła śmierć malucha, choć i tak rodziła kolejne dzieciaki z dwuletnią regularnością. Prababcię pamiętam jak przez mgłę, ale pamiętam, choć już była bardzo słaba. W albumach są zdjęcia, jeszcze czarno białe, z pogrzebu, na których w dziecięcej koszulce typu Bundeswehra idę w pierwszym rzędzie, tuż za zdezelowanym karawanem z niemieckiego szrotu i szczerzę się jak głupi. Do zdjęć przecież trzeba się uśmiechać.

Naprawdę mieszkali w takim typowym śląskim domu tuż obok torów którejś z odnóg trakcji węglowej i wydaje mi się dziś, że naprawdę pamiętam hałas przejeżdżających pociągów, choć trzęsące się szklanki chyba „pamiętam” z innych źródeł. Dom był niewielki, najpewniej dwupiętrowy, ze spadzistym dachem. Wchodziło się po drewnianych schodach, dla kilkulatka strasznie rozchybotanych, a mieszkanie składało się z jednej izby i kuchni. Do haźlika rzeczywiście trzeba było iść na plac. I dziś już nie pamiętam, czy gołębie wujek hodował na strychu, czy w jednej z przybudówek.

Na ścianie kuchni, też takiej typowo śląskiej, pomalowanej na biało, z licznymi przeszklonymi szrankami, wisiały dyplomy z zawodów gołębiarskich. I to finalnie te gołębie wujka wykończyły. Kilka lat później. W izbie było ciężko od mebli, ja pamiętam trzy wersalki/łóżka, solidny stół, starą maszynę singera. Pewnie na szafkach, co ja piszę – w potężnych dębowych (albo innych, ale na pewno solidnych) szafach – było pełno śląskich skarbów. Kufli po piwie. Sztućców. Obrazów Matki Boskiej Piekarskiej. Rozeszły się.

Moja babcia bardziej ceniła w naszej rodzinie chłopów i może dlatego chwaliła tego swojego brata. Miał być tak bystry, że zadania robił w  pociągu, siedząc na łączniku między wagonami. Ale równie dobre zdanie miała o moim starym i co prawda wszyscy kuzyni z tej strony, o pokolenie starsi ode mnie, do dziś opowiadają jak dobry był z matematyki, ale ja pamiętam, że kiedy w nauczaniu początkowym uczył mnie równań metodą wag, to prawie skończyłem w szkole specjalnej. Nie wiem więc, czy Antek rzeczywiście był taki bystry. Na pewno był bokserem. Podobno mistrzem Śląska. Pojechał nawet na kadrę Polski, w apogeum jej sukcesów, ale tam podopieczni Papy Stamma wybili mu ponoć boks z głowy. To z kolei opowiadał mi mój ojciec, jedynie wżeniony w familię, ale między nimi było tylko 5 lat różnicy. Co dziś uderza mnie jakoś strasznie mocno.

Każda śląska rodzina jest pełna takich anegdotek powojennych, ale kilkunastoletni Antek podobno opowiadał w szkole na przerwach, że ZSRR to najcieplejszy kraj świata. Bo jego ojciec wrócił stamtąd jesienią, boso. Pradziadek rychtig zmarł ostatniego roku wojny, tydzień przed Bożym Narodzeniem. Na tyfus. I to mogło być największe nieszczęście w życiu Antka, bo może i wcześniej był szykowany do pozostania przy rodzicach, ale po tej śmierci jego los się wypełnił. Nie wiem, ile pił przedtem, o takich rzeczach się w porządnych śląskich rodzinach nie mówi nawet po latach, ale po śmierci prababki, już w wolnej Polsce zresztą, była o rok starsza od stulecia, się rozpił totalnie. I wciągając worek z ziarnem do gołębnika, coś sobie połamał albo ciężko uszkodził. Po operacji pozostał w domu opieki.

Podobno jadłem rosołki z tych gołębi, jako że byłem dzieckiem malutkim i często chorującym. Tak samo mnie i brata ratował w niemowlęctwie inny ujek, bioterapeuta, który właśnie w ten sposób szlifował swój dar w mrocznych dniach stanu wojennego, a po ustawie Wilczka poszedł w alternatywna medycynę na całego, likwidując stopniowo lisia fermę z tradycjami. Nie zmyślam.

Ale i tak najdziwniejsza historia wydarzyła mi się w środku podstawówki, kiedy z babcią, od kilku lat w Rajchu, pojechaliśmy odwiedzić Antka w tej jego izbie. Nikogo nie było, w drodze powrotnej taksiarz rąbnął nas na kasę, wzbudzając we mnie poczucie winy,  że nie wiem jak trafić do domu. Wróciliśmy, z kolei Antek dopiero co odjechał do siebie. Nie pamiętam, by kiedykolwiek, wcześniej czy później, u nas był.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s