Stało się to na plaży w Sosnowcu w roku 201… Było piękne polskie lato i nad Pogorią unosił się upojny zapach kiełbasy z grilla oraz młodych, natartych olejkiem do opalania, ciał żeńskich oraz męskich. Nie będę tu zdradzał, ku którym filowałem częściej swym asymetrycznym okiem krótkowidza, ale kiełbasa z keczupem smakowała tak wybornie, że nawet nie zastanawiałem się z jakiego zwierzęcia tym razem ją wytworzono. Wieczorem miał się odbyć pamiętny finał mistrzostw świata w piłce nożnej, w którym [tajemnica państwowa].
Prawdopodobnie mogłem zorientować się wcześniej, bo mężczyzna w garniturze i z teczką w takim miejscu to jednak nieczęsto spotykany widok, ale myślałem, że to jakiś biedny student prawa na chwilę wyrwał się z wykładu. Wyglądał bardzo młodo, tak młodo, że lichy zarost nie był w stanie przykryć [tajemnica państwowa], ledwie co wykwitłych na policzkach. Usiadł na korzeniu drzewa, nawet nie rozłożył ręcznika, ani się nie rozebrał. Teraz wiem, że nie chciał ujawniać kabury z bronią, pistoletem [tajemnica państwowa]. Siedział tak nieruchomo przez dobrą godzinę, ani drgnął, mimo że szyszki i ten korzeń musiały mocno uwierać go w [tajemnica państwowa] i wpatrywał się w horyzont.
– Panie Adamie – Myślałem, że się przesłyszałem.
– Panie Adamie – Już nie ulegało wątpliwości, człowiek w marynarce zwracał się bezpośrednio do mnie. Zresztą zrobił kilka kroków, a piasek sypał się do jego eleganckich mokasynów ze skóry [tajemnica państwowa], jednak jego zwyczajnej twarzy nie przemodelował żaden grymas bólu. Do tej służby biorą prawdziwych twardzieli, dowiedziałem się pierwszego dnia na szkoleniu w Kiejkutach. Zresztą spotkaliśmy się z moim werbownikiem lata później, na placówce w Mińsku zresztą. Mazowieckim albo tym drugim, nie mogę tego zdradzić w tejże relacji.
Rozsiadł się wygodnie na moim kocyku z jednorożcem i chwilę pogmerał w teczce. Wyciągnął z niej arkusz papieru i mi przekazał:
– To oczywiście kopia.
Zbladłem. Rzeczywiście, była kiedyś tak sprawa, a jej ujawnienie mogło zagrozić mojej uprzywilejowanej pozycji w jedynej instytucji, która choć szczątkowo była dumna z posiadania takiego absolwenta, czyli państwowym przedszkolu nr [tajemnica państwowa] w [tajemnica państwowa]. Rzeczywiście, powtarzam, mogło się zdarzyć tak, że zepsułem pewną niezmiernie skomplikowaną zabawkę mechaniczną, a wina spadła na kolegę. I z czystym sercem oraz pełnią mej literackiej duszy twierdzę, że do dziś ten incydent mnie boli i mogę mieć tylko nadzieję, iż nie złamał on kariery życiowej tamtego przedszkolaka.
Czyż mogłem odmówić? Czy można odmówić furkotowi skrzydeł orła białego wzywającego do boju, do Ojczyzny obrony, zwłaszcza że obiecano mi – kiedyś, w przyszłości – nie dosłownego, ale tym bardziej jakże realnego Orła Białego? Za osiągnięcia kulturalne na przykład. W tym miejscu żadne słowa nie są zbyt wielkie, więc mogę powtórzyć za Catem-Mackiewiczem – „Och, jaki artysta umarłby we mnie!” w tamtej krótkiej, acz wlekącej się godzinami, długimi jak fraza grafomana lub renomowanego dyplomaty, chwili, gdybym nie zgodził się. Albowiem zgodziłem się.
W tym miejscu ostrzegam wszystkich piszących o tzw. sprawie ADASIA N.: wszelkie publikacje spotkają się z natychmiastowym odzewem, a uporczywe podnoszenie wątków [tajemnica państwowa] może skutkować wizytą piszącego w warsztacie samochodowym na skutek [tajemnica państwowa] hamulców. Nie jest również prawdą, że pierwszym moim zadaniem, jako agenta, była inwigilacja na ówcześnie popularnym medium społecznościowym [tajemnica państwowa] potencjalnych spiskowców oraz wywrotowców. Nie należy mnie też łączyć z późniejszymi aresztowaniami w grupie tzw Mittens Stalinoskiej. Swe obowiązki wobec Ojczyzny spełniałem z godnym polskiego oficera honorem i państwową powagą, nikogo osobiście nie nienawidząc.
Nigdy więcej nie byłem w Sosnowcu.