Rodzina, trochę złośliwie, nazywała ją leśnym dzieckiem. Już jako trzylatka wyruszała w dalekie wyprawy w poszukiwaniu świerków, sosen i jodeł. Tuliła się do nich całym swym niewielkim ciałkiem, nie zważając nawet, czy to Pan czy Pani Choinka, można więc śmiało powiedzieć, iż była prekursorką tolerancji w Poprzednim Systemie. Znajdowano ją spokojnie śpiącą pośród igieł, w malutkiej dłoni ściskała szydełko.
Kiedyś, miała już wtedy całe pięć lat, wysłano ją na wielkanocne święta do górnośląskich dziadków. We własnoręcznie wyszydełkowanej czapeczce wyglądała tak uroczo, że tutejsze czterolatki wpatrywały się w nią z podziwem i odrobiną zgrozy, za co od razu dostawały opr od mamusi:
– Adaś, nie wolno tak się gapić na dziewczynkę!
Dzięki szydełku była więc dzieckiem pogodnym, a w rzadkich chwilach kryzysu dziergała szaliczek i wracała do psychicznej równowagi. Tego roku była podwójnie szczęśliwa, ponieważ u dziadków prezenty przynosił najprawdziwszy… Zajączek. Całą górę prezentów. Wieczorem schowali z dziadziem sianko tuż koło pieca kaflowego, w którym tak pięknie buzował ogień, a rano obok leżała całą góra geszynków! Szokolady, jogurty, a nawet takie pyszne wafle z rozpływającym się miodowym nadzieniem, choć tak bardzo korzennym. Dopiero po latach, już w Olandii, ten smak wrócił.
Z tym Zajączkiem, tak obiektywnie, było coś bardzo niehalo. Kiedy rano szła z dziadkiem karmić króliki sąsiadów, w chlewikach obok haźlika, to te futrzaki wydawały się jej trochę zbyt małe, by przynosić wszystkie te prezenty. No może sześć motków wełny tak, wełna nie jest ciężka, ale te szokolady? Dziadek cierpliwie tłumaczył, że zajączki są większe od króliczków, mała tylko marszczyła nosek. Naciągała golf na buziaka, a czapeczkę niżej. We mgle świtu błyskały wielkie oczy…
Świetna historia, ciekawie opowiedziana.
Zastanawiam się jednak czy bohaterka jest odwzorowaniem jakiejś realnej postaci…
PolubieniePolubienie
TA OPOWIEŚĆ TO NAJŚWIĘTSZA I STUPROCENTOWA PRAWDA!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba