22 grudnia

Na lewo trawa, na prawo trawa. Z przodu trawa, z tyłu trawa.

Tam lwy gonią zebrę, tu hieny próbują dopaść podstarzałą bawolicę. Nuda… Prawdę powiedziawszy, nie tak sobie wyobrażał Julek powrót po latach na rodzinną sawannę. Amerykański kongresmen, nielegalnie próbujący uzyskać afrodyzjak z rogu nosorożca, wylatuje w powietrze, robi trzy fikołki i ląduje na koronie potężnego baobabu, znowu będą wcześniejsze wybory i kryzys polityczny w Waszyngtonie, ale nie podchodzi się znienacka nosorożca wyszkolonego przez Sierżanta Międzyzjeża.

I gdzież tym trawom do polskiej świątecznej kiszonki? Julek pożycza komórkę od kongresmena, kupuje trzy bilety w Wizziarze z Kinszasy do Pyrzowic płacąc jego kartą kredytową i pędem rusza na lotnisko. Te Święta spędzi w domu. I nie, nie odstąpi miejsca przy oknie samolotu!

***

Po klęsce szkoleniowej poniesionej z Ruchem Wyzwolenia Pand Górnośląskich Sierżant Międzyzjeż najchętniej zapadłby się pod ziemię, ale przez bezsenność nie potrafi od lat hibernować, więc szlaja się po świecie. Widziano go pod delikatesami Eden, kiedy bił się z ludzkimi pijakami na igły, pod kościołem żebrał o kąsek jabłka, noce spędzał w opuszczonym szybie miejscowej kopalni. Zbierał puszki aluminiowe i dzielnie zanosił  na grzbiecie do pobliskiego skupu metali nieżelaznych.

Czasem czuł wstyd z powodu skali swego upadku, lecz na szczęście nikt z dawnych czasów nie mógł go poznać, tak się zmienił i wychudł na pyszczku. Ostatecznie złamała  go wieść, że znany amerykański aktor nie zamierza zapłacić ani centa odszkodowania, choć swe najsłynniejsze kreacje – Bezimiennego czy Brudnego Harry’go – oparł na życiu i charakterze Sierżanta, co potwierdziły trzy polskie sądy w swych mądrych wyrokach.

Śmierć Ameryce! – I jebać CBŚ – podchwycił chórem kochłowicki margines w bojowym nastroju przedświątecznym – Dudi cwel!!!

***

Dwie ostatnie pandy górnośląskie, zwane dalej boroczkami, choć wylaszczone po ostatniej jesieni i treningu Sierżanta Międzyzjeża jak nigdy, z niepokojem spoglądały na Wschód. Była już zima, a żadna ninja jak na razie nie kwapiła się, by przylecieć. I na co to całe wylaszczenie, zębów mycie oraz sportowe turlanie się z jednej górki na drugą jak ninje się tak okropnie spóźniały?

I te oczyska. Te oczy. Te oczęta takie przecudne. Dwie ostatnie pandy górnośląskie zgodnie wzdychały i na wszelki wypadek solidniej czyściły pazurki, próbując przez Skype’a połączyć się z krewniakami w wuppertalskim zoo. Internet coś nie łapał, trzeba będzie zmienić dostawcę w przyszłym roku. Albo pociągnąć światłowód na orzecha.

***

Jeżalsi spali.

1 komentarz do “22 grudnia

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s