Tego poranka zwierzyniec w komnacie gościnnej Kasztelu obudziły dziwne, ledwie uchwytne dźwięki. Coś jakby szum setek skrzydeł motyli albo ścieżka dźwiękowa ostrożnego seksu jeży. Ewentualnie Radio Wolna Europa słuchane w głębokiej konspiracji w lasach Pomorza zimą 83 roku. Stopniowo narastał, dało się wychwycić pojedyncze tony, zrytmizowany szum wspólnego wysiłku.
– Budzić się! Bunt maślany!!! – Strażnicy na blankach zaczęli biegać jak szaleni, a rodzinny kapelanek fruwał w powietrzu na sznurze dzwonu, ujawniając niefortunny brak bielizny osobistej.
M. rozstawiał oddziały na dziedzińcu, a giermkowie donosili kolejne części zbroi po pradziadku. Rzekomo została ona zdobyta pod Grunwaldem, ale wielkim rodzinnym tematem tabu była strona po której dziadunio walczył swym nagim mieczem. M., wylaszczony po treningu Sierżanta Międzyzjeża, zmieścił się bez problemu, tak że nikt już nie wiedział, czy to panda udawała rycerza, czy rycerz futrzaka.
****
Fluktuacje cen masła na rynkach światowych natychmiast znajdowały odbicie w sytuacji społecznej i politycznej najbliższego otoczenia Kasztelu. Spadek cen na giełdzie towarowej w Chicago mógł obalić rząd w dalekiej Warszawie, a każda gra na zwyżkę natychmiast wywoływała ruchawkę w polskich wsiach. Prababcie ściągano z pieca i zamiast jak każdego roku o tej porze wysłać do lasu, dostawały kankę mleka oraz kilka warzęch do ubijania i to właśnie ten odgłos niósł się po całej okolicy, a w chłopskich chałupach powstawały małe manufaktury.
****
Sierżant Międzyzjeż postanowił zachować przychylną neutralność w tym klasowym konflikcie. Odpalił Julka, zapakował A. – niezmiennie pozostającego w stuporze po obejrzeniu M. w szlafroku – w tabory i postanowił rozbić obóz na najbliższym wzgórzu, z widokiem na gierkówkę, by kontrolować szlaki komunikacyjne walczących stron. Na Kasztel szły kolejne fale chłopskiej rebelii, łucznicy z wież szyli jak szaleni, ale wyrwy w chłopskich szeregach zostawały natychmiast wypełnione przez młodzieńców w waciakach i gumofilcach. Bój był daleki od rozstrzygnięcia.
****
Lustrującego okolicę Sierżanta Międzyzjeża zdziwiło pewne zaburzenie przestrzeni na horyzoncie. Przetarł soczewki swego zeissa, ale tak, w oddali coś płonęło. Przytroczył ponownie śliniącego się A. do wozu bojowego i ruszył w drogę.
Nad Wisłą płonęły składy pełne świeżego masła! Pośrodku tłustego dymu, wypisz wymaluj 82%, stał on. Osławiony Napalony Wikary i śmiejąc się złowieszczo, wrzucał do ognia kostkę za kostką masła polskiego, irlandzkiego, a nawet duńskiego. Sfanatyzowane szeregi pokolenia Wikarego na taczkach przywoziły kolejne tony tego strategicznego surowca. Biedne dzieci musiały jeść na śniadanie chleb z margaryną albo – o zgrozo z miksem – a tu topiły się miliardy w twardej walucie europejskiej! Ojcowie rodzin z obrzydzeniem zjadali jajeczniczkę na oleju rzepakowym!
Wyszedł z nerw Sierżant Międzyzjeż i umocowawszy A., znajdującego się oczywiście w stuporze, w roli tarana tuż za rogiem Julka ruszył na wroga. Pokolenie Wikarego walczyło nie fair, gryząc i waląc w szczepionkę. A jak tylko jeden internetowy troll padł i na obiadek poszedł, co go mamusia ugotowała, to pojawiał się następny, bardziej zażarty i pryszczaty. Julek i Sierżant na ostatnich łapach stali, A. w stuporze posiniaczony nawet się nie obudził, paskudny Wikary triumfował…
I wtedy na Wschodzie zabrzmiał Marsz Walkirii, nadciągnęły na swych skuterkach trzy ninje, wiodąc ze sobą Smoczycę z Potomstwem oraz Lokim! Mrugnęły trzykrotnie oczętami, oczami, oczkami z długimi rzęsami i ruszyły w bój! Pokolenie Wikarego poszło w rozsypkę, nagle musząc miażdżyć lewaków na innych portalach. Wikary pozostał sam. Upadł na kolana i zakrzyknął: Johnie Binghamie Juniorze, dlaczego zostawiłeś mnie sam?!
****
Ceny masła, zarówno na rynkach światowych jak i w osiedlowych delikatesach, się ustabilizowały. Kasztel się obronił, chłopi wrócili do pracy na budowach w odległej stolicy, prababcie co lepsze rodziny odesłały na piece, M. zjadł trochę makówek, a A. pozostawał w stuporze. I tylko Wikary mógł czuć się paskudnie, bo w ramach kary trafił do parafii na Dominikanie. Jako ministrant. Tak rozpoczęła się jego droga do Tronu Piotrowego, ale to już inna historia.
****
Jeżalsi spali.
ŻADAMY POBUDKI JEŻALSÓW!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
2,5/5
Brak ulubionego bohatera
Wyraźny spadek formy autora
PolubieniePolubienie