Szedłem alejkami. Puszczając bąki jak bohater prozy Majora.
W osiedlowym minisupermarkecie.
– Rozbił się. – Usłyszałem zza półki trochę dalszej.
Znowu.
Pomyślałem, wspominając jak 10 kwietnia po południu właśnie ogłoszono żałobę narodową i przez sklepowy radiowęzeł podano nową godzinę zamknięcia sklepu, a łysy starszy pan pod czterdziestkę kurwował, że to jednak pewna przesada.
– Majonez kielecki chyba. Jajkami zajeżdża.
– Chodźmy stąd.
– Tędy?
– Zmieścisz się. Śmiało.
Szepty oddalały się z każdym krokiem. Było mi tak bardzo głupio.
Zaparcia to straszliwa przypadłość.
Czy te bąki były jak wiosenne biedronki? Oczywiście pytam dla koleżanki!
PolubieniePolubienie
Obiektywny narrator wolałby nie odpowiadać na to pytanie. Proszę pozdrowić koleżankę.
PolubieniePolubienie
Szanujemy! Koleżanka też pozdrawia!
PolubieniePolubione przez 1 osoba