… i tak to Liverpool w ostatniej kolejce zdobył tytuł mistrzowski po prawie trzydziestu latach przerwy, przełamując klątwę sera, a Mihau Kloppo fruwał w ramionach piłkarzy pod sam dach stadionu tak długo, że zaczął rzygać jak kot, który niechcący nażarł się – własnej – sierści”.
Obiektywny narrator otworzył okno, by przeluftować pokój w którym gęsto było od papierosowego dymu, a pety spływały z popielniczki aż na komodę po prababci i wytarty dywan pełen charakterystycznych dziurek od niedopałków. W całym pomieszczeniu walały się talerze z resztkami niedzielnego obiadu (był już piątek miesiąc później) i pudełka po chińskim żarciu. Wychudzony, zarośnięty obiektywny narrator, w jednej tylko dziurawej skarpetce, bo drugą gdzieś zagubił w twórczym szale, trząsł się z zimna, bo nie miał czasu podkręcić kaloryfera, tak zaaferowany był tworzeniem mistrzowskiego sezonu Liverpurzu.
Ale czy powinni?
Czyż obiektywny narrator nie ma zbyt wielkiego serca?
Czy te wszystkie ludzkie trolle zasługują na to, co z takim mozołem pisze?
Może powinien skasować wszystkie te peany o Virgilu? „Stalowy stoper o uśmiechu rozczulającym jak gulgotanie niemowlaka!”. Albo „Artysta w ciele dwumetrowego bandyty”. W czterostronicowym akapicie stało też „Grał tak, jakby reinkarnowały się nim pospołu dusze, w tym nadal żyjących, Franza Beckenbauera i Galopujacego Majora, Phila Neala i Johna Barnesa, Jana Bednarka i Kamila Glika. Gluck Auf, Virgilu”.
Obiektywny narrator pokaszliwał suchotniczo, jego wysokie czoło wielkiego intelektualisty ozdabiały coraz głębsze zmarszczki. Tak ciężko pracował, a teraz jednym ruchem kciuka, jednym uderzeniem w klawisz enter, ma moc dania tytułu City – bo Arsenalowi to tylko w dziale fantastyka. I jeszcze nindże zaczęły rozrabiać za oknem, choć może po prostu z głodu ma zwidy, a chyłkiem wypuszczane nocą dymy z kopalni układają się w ludzkie zamaskowane postaci na skuterach powietrznych.
„Uwolnić Senhora Ogarka!”
A nie, to inna seria literacka była.
Obiektywny narrator w końcu, po 28 dniach ciężkiej pracy padł na łóżko. Wkrótce dyskretny element chrapania dał się słyszeć w całym bloku, znowu dupło na grubie, spanikowani sąsiedzi uspokajali się nawzajem. A plik z tytułem Liverpoolu, niezabezpieczony przed atakiem Seryjnego Hakiera, mrugał na stareńkim monitorze koreańskiej marki średniej jakości. Aż w końcu zgasł.
Obiektywny narrator śnił o tym, że jest tylko pyłkiem w oku neurotycznego neuronowego karła, który od lat cierpi na podagrę oraz zaparcia. I zawsze puszcza bąki chodząc między półkami osiedlowego supersamu, próbując odczytać listę zakupów skreśloną nerwowym pismem szanownej małżonki.
„Zsiadłe mleko to ino z Krasnego Stawu, lebrze!”.
wielki powrót bąków jak wiosennych biedronków!
100/10!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Obiektywny narrator prosił, by przypomnieć, iż to figura retoryczna zaczerpnięta z twórczości Galopującego Majora w czasach, gdy nie był współpracownikiem SE i KP, ani nawet gazeta.peel.
PolubieniePolubienie
proszę przekazać Panu Narratoru, że bąki to bąki, na uj drążyć! 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba