Ciągła niezmienność Tokio nie przestawała go zaskakiwać. Ogarek-san przyzwyczaił się już do wielkich neonowych reklam, które nawet w prowincjonalnej Warszawie stały się passe dobrą dekadę wcześniej, nie dziwił go także wielobarwny tłum japońskich tuziemców o zaskakująco różnych rysach twarzy, nie potrafił jednak zrozumieć istnej manii burzenia ledwie co zbudowanych budynków i stawiania w tym miejscu dokładnie takiego samego gmachu, koniecznie o dwa piętra wyższego i z windą szybszą o ułamek mikrosekundy na piętrze.
Nudził się okrutnie.
Wykupił nawet wycieczkę na górę Fudżi, zebrał kwiaty kwitnącej wiśni. Dwa razy, choć absolutnie bez osobistej ochoty, odwiedził osławione łaźnie w dzielnicy czerwonych latarń, a w salonach pachinko przegrał trzykrotność miesięcznej pensji. Zaopatrzył się w mapę tokijskiego metro i jeździł całymi dniami od stacji do stacji, wspominając gorący romans jaki przeżył niegdyś w tym mieście z amerykańską blondynką. Rozstali się w zgodzie.
A może to był film?
Czekał. Zapowiadało się, że spędzi w tym kraju dalsze sześć dni. W klimatyzowanym pokoju hotelowym czuł fantasmagoryczny zapach pączków. Chyba z chałwą. Już lepiej byłoby w więzieniu. Choć niekoniecznie polskim, Ogarek-san wzdrygnął się na samo wspomnienie tamtejszych izolatek dla szczególnie niebezpiecznych więźniów, oskarżonych przez ministrów o twarzach postarzałych dwunastolatków o wszelkie możliwe zbrodnie.
W końcu, po prawie trzech tygodniach, tutejszy szef znalazł dla niego godzinkę. Wysłał nawet służbową toyotę. Kierowca, młody chłopak, a już nie miał dwóch palców. W Azji się nie pierdolą w biznesie ani nie wzdragają przed wdrażaniem MMT. Kolejny młodzian przejął go w zaułku. Przeszli przez zaplecze kuchni, minęli restauracyjną salę dla zidiociałych Europejczyków, i powoli wdrapali na piętro. Ochroniarz o posturze zapaśnika sumo obszukał go przed wejściem do gabinetu.
Za biurkiem, w pomieszczeniu znajdowała się ponadto jedynie wielka lodówka, czekał miejscowy boss. Siwowłosy mężczyzna pod siedemdziesiątkę, jak plotkowano etniczny Koreańczyk, ale Japończycy mają wręcz obsesję na punkcie czystości swej krwi, więc nigdy nie spytał. Już nie miał żadnej drogi ucieczki. Ogarek-san ściągnął resztkę włosów w fantazyjny kok z tyłu głowy i rozpiął długi skórzany płaszcz. Rytualna przepaska sumity nie była w stanie przykryć długiego tatuażu biegnącego od szyi po łydki mężczyzny. Ogarek-san, jak niegdyś Rita Hayworth, powoli zsuwał rękawiczkę z palców prawej ręki. Kciuk, nie podległy widocznie jego woli, nerwowo pocierał palec serdeczny. W miejscu pozostałych palców, teraz, kiedy rękawiczki nie maskowały ubytków, znaleźć można było jedynie kikuty.
Yakuza nie wybacza utraty tak ważnego szlaku maślanego jak atlantycki.
GROZA!
11/10!
PolubieniePolubienie
Straszne!
PolubieniePolubienie