W 1990 miałem osiem lat i na Mundialu nikomu nie kibicowałem, a jedyny mecz jaki pamiętam to Kamerun-Anglia, a to głównie dlatego, że wujek z przekonaniem twierdził, ze nie dadzą Afrykańczykom wygrać, po drugie, płonię się na samą myśl o tym wydarzeniu, akurat kąpałem się, i wychodziłem z wanny, kiedy weszła do łazienki kuzynka w niebezpiecznym wieku trzynastu lat z ekscytującą wieścią o bramce Mili albo któregoś z jego rodaków i uśmieszkom nie było końca.
Ojciec tego lata był ciężko chory, jeździliśmy do szpitala w Zabrzu, a wcześniej chyba Bytomia i mam fleszbeki żelaznych szpitalnych łóżek i soków kupowanych, czy to jeszcze w Peweksie, czy już w licznych sklepach z towarem z zagranicznymi frykasami, a przynajmniej z zagranicznymi etykietkami, raz też fatalnie rzygałem za przystankiem autobusów gdzieś na Rudzie, z nerwów najprawdopodobniej.
Biegaliśmy z kuzynem wokół bloku, najpierw kuzyn, za nim ja, na końcu młodszy brat i nigdy nie mogliśmy skubańca dogonić, ten jeszcze znał wszystkie skrytki w okolicy albo wdrapywał się na drzewo, a my, dwaj tchórze i boroczki błagaliśmy, by w końcu zszedł, czego oczywiście nie czynił, a jeśli zeskakiwał, to natychmiast gnał w chaszcze i tyle go widzieliśmy, szliśmy grać w gumę z dziewczynami, do dziś kojarzą mi się różne nazwy tych akrobacji, ale dotarłem jedynie do poziomu kolan, co było pewną wskazówką na przyszłość, o czym szczeliwie nic wtedy wiedzieć nie mogłem.
Szukaliśmy skarbu, straszono nas wściekłymi zwierzakami z okolicy i ostrzegano przed dotykaniem straszliwych rur grzewczych, które groziły dzieciakom szklaną watą, a już na pewno nie należało jej próbować jeść, bo to jednak nie to samo co wata cukrowa robiona w takim dziwnym urządzeniu i wpychana łapczywie do gęby i wszystko – kamienie, mrówki, liście, ziemia – kleiło się później do rąk i policzków do samej wieczornej, traumatycznej, kąpieli.
Studio przed meczami prowadziła Katarzyna Dowbor, w logo był koszmarny graficznie włoski ludzik z klocków lego, sam Mundial – jak lata później czytałem – był paskudny, ale to były w sumie całkiem udane wakacje na Szombierkach.
💙
PolubieniePolubienie