Stefan Alfons Miętoch „O judaszach”

Kiedy Henryk Brodaty, albo ten drugi, nigdy nie pamiętam dokładnie, ostatecznie padł pod Legnicą, podobno wyszeptał: Prawie się udało, a nawet potężny i okrutny Dżyngis-chan, który do zdobytych miast w Azji centralnej wjeżdżał pośród bram ozdobionych girlandami głów, poczuł niepokój i kazał powiesić szamanów, którzy obiecali mu łatwe zwycięstwo. Stepowe ludy, które ten azjatycki gizd wiódł ze sobą nie znały się zanadto na drzewach i wieszaniu, dlatego też skośnoocy magowie umierali w straszliwych męczarniach. Oszalali ze strachu rycerze w zbrojach płytowych tonęli w błocie, a ich cenne rumaki piekły się na rusztach barbarzyńców preferujących – do jazdy – swe dzielne stepowe koniki.

Tak to upadł projekt uczynienia Polski hanyską, i od tego momentu mój lud cierpiał w babilońskiej niewoli, raz gorszej (polskiej), raz znośnej (czeskiej) , raz w najlepszej z możliwych (niemieckiej).  Niewola pozostaje jednak niewolą, czyniąc straszliwe wyrwy w psychice i charakterze złamanego narodu i tylko to zdaje się tłumaczyć mego osławionego kolegę po klawiaturze. Ten borok, leber, chachor i zdaje się gorol, jeśli nie z krwi, to mentalny, pisze jakieś straszliwe bzdury zamiast opiewać największe śląskie wiktorie (Tannenberg 1914)  i ze zgrozą w oczach wspominać najdotkliwsze klęski (Grunwald 1410).

Gdyby miał jakiś talent, o co go mylnie niegdyś podejrzewałem, napisałbym, że go marnuje na opisy romansów jakichś podejrzanych papug z Pomorza i Mazowsza albo że z tymi pandami to zwyczajnie oszalał z nienawiści,  szczęśliwie nie posiada najmniejszego, to i strata mniejsza. A jednak tak młody, choć zarazem tysiącletni, naród jak nasz potrzebuje nowego pokolenia bohaterów, ludzi pewnych siebie, zdolnych i odnoszących sukcesy, by nie szukać daleko takich to ludzi jak Kamil, Szczepan i ja. Wszystkie ręce na pokład! – jak zakrzyknął sztajger Scholtysik, późniejszy wicedyrektor KWK Andaluzja i prezes Zjednoczenia – w grudniu 44 roku, kiedy to ruskie harmaty grzmiały w oddali, a każda tona węgla wzmacniała wysiłek wojenny rozpaczliwie – jak w 1241 – broniącego się kraju.

Mało jest więc narodów tak cierpiących przez swój dobroduszny charakter i zdolności jak mój, mało społeczności tak umęczonych przez straszliwy XX wiek. Bajtlem byłem, ale pamiętam twardych starzików zalewających się łzami, wzruszające sceny rozstań, matki wykrochmalonym fartuchem ocierające łzy nad piecem kuchennym, pełne strachu, że już nigdy nie zobaczą swych dzieci i ufnych kuzynów machających zza tylnej szyby wypchanego klamotami malucha… Na Zachód, na Zachód! Póki dają marki na pochodzenie!!!

Nawet i mnie zrobiło się smutno na samo wspomnienie, jednak koniecznie trzeba się otrząsnąć i z nadzieją patrzeć w przyszłość. Jednak z takimi elitami jak mój szacowny eks przyjaciel zajechać możemy co najwyżej do rzyci. Metaforycznie, oczywiście, bo u nas na Ślunsku nie ma takich brewerii. Familijo, fara i kluski z rosołem, o to mój program!

3 komentarze do “Stefan Alfons Miętoch „O judaszach”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s