Rzekoma Tajemnica Pand Śląskich czyli Sprostowanie

Ze smutkiem odkryłem odkurzenie starego artykułu, pierwotnie opublikowanego przez osławiony kwartalnik historyczny „Cebularz Polski”, na temat mojej rodziny przez tak zasłużony dla śląskiej kultury portal jakim jest TCH Kultur, wcześniej znany, jak się zdaje, pod nazwą bardziej adekwatną… do podejmowanych obecnie treści. Apeluję do co bardziej uczciwych autorów, zwłaszcza do  przecudownego Stefana Alfonsa Miętocha, którego z rodziną wszyscy z przyjemnością podczytujemy, o bojkot portalu dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona.

Sprawa jest tym bardziej smutna, że mój Tato, Jerzy Grabolistny, na skutek publikacji z 1990 roku nie tylko stracił pracę, ale również zdrowie i musiał udać się na przedwczesną emeryturę w wieku zaledwie 70 lat. On, zasłużony weteran II wojny światowej, odznaczony Żelaznym Krzyżem i Krzyżem Walecznych za bitwy pod Kurskiem i Monte Cassino, budowniczy Wału Zachodniego i zdobywca Wału Pomorskiego, nie był w stanie wytrzymać niegodziwego ataku nie tylko na siebie, nie tylko na naszą rodzinę, ale przede wszystkim na Yan i Yang, parę pand wielkich przesłanych chorzowskiemu zoo przez samego Mao Zedonga w geście przyjaźni i dla podkreślenia osiągnięć śląskiego przemysłu ciężkiego.

Nie jest prawdą, że Truda oraz Gustlik, jak na Śląsku zostały nazwane w plebiscycie Dziennika Zachodniego pandy, samowolnie uciekły z klatki w Chorzowie i schowały się w lasach pobliskich Kochłowic. Zwyczajnie zostały w tym terenie reintrodukowane w ramach projektu badawczego PANDA 2000 – na marginesie warto zaznaczyć, że innym owocem tegoż programu był model samochodu osobowego pewnej popularnej marki – i projekt, dopóki kierował nim mój ojciec, nie wymknął się spod kontroli ani na moment. Dopiero w III RP, kiedy zapanował zbójecki wspólny rynek, pandy wielkie schamiały, straciły urok towarzyski oraz zaczęły wykazywać autonomiczne poglądy polityczne, zresztą jak najbardziej słuszne.

Nie jest też prawdą jakoby niektóre ze śląskich pand zostały potajemnie sprzedane na zachód za niemieckie marki. Chorzowskie zoo otrzymało jedynie guldeny od jednego z holenderskich ogrodów zoologicznych i dziś śląskie pandy, w następnym pokoleniu, mogą na przykład oglądać polscy migranci zarobkowi oraz wszyscy inni entuzjaści obcowania z dziką przyrodą. Jest prawdą, że zwłaszcza u końca lat 80. XX wieku ówczesną Polskę Rzeczpospolitą Ludową opuściło liczne potomstwo Trudki i Gustawa, jednak odbyło się to w ramach łączenia rodzin w ogrodach zoologicznych Dortmundu oraz Wuppertalu. W następnych latach populacja pand wielkich, poddana neoliberalnemu naciskowi wolnego rynku oraz atakom nindżów tak się wykruszyła, że teraz pozostało ich sztuk dwie, w tym jedna pochodzi  najprawdopodobniej z polskich terenów nadgranicznych i jest uznawana za śląską głównie przez akulturację i biznesowe powiązania. Próby odnowienia (pod)gatunku jak na razie spełzły na niczym, ponieważ jedyna 100% śląska panda jest osobnikiem niezwykle nieśmiałym, dodatkowo pozostającym aktualnie w stuporze.

W kwestii Ajicia Liśćegrabicia przekręcono już dokładnie wszystko, zaczynając od tego, że w smutnej wojnie wewnątrz niemieckiej o Śląsk walczył on po stronie pruskiej, przynajmniej w końcowym okresie wojny i mógł być białym Chorwatem, kończąc na tym, że prawnie adoptował wszystkie dzieci swojej małżonki. Pochodzenie więc jego samego, a co za tym idzie również jego potomków, jest więc absolutnie nienaganne. O czym się można było dowiedzieć dzwoniąc do mnie albo do Taty, który w przyszłym roku skończy sto lat i z tej okazji dom opieki weteranów Wermachtu w Bochum już dziś planuje wielką fetę.

Z wyrazami nienależnego w tym wypadku szacunku

Jerzy Georg Rachenvelst (d. Grabolistny)

Berlin-Chorzów Batory

 

3 komentarze do “Rzekoma Tajemnica Pand Śląskich czyli Sprostowanie

  1. „wcześniej znany, jak się zdaje, pod nazwą bardziej adekwatną…”

    To fakt, potwierdzam, bo jak z miesiąc temu w wyszukiwarkę googla wpisywałem „Tych Kultur”, to wychodziły mi teksty o jakiejś kulturze, itp., ale właściwej strony nie mogłem znaleźć, dopiero jak przypomniałem sobie stary tytuł i wpisałem, to od razu i to na pierwszym miejscu było.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Synek, ty tak nie wierzgaj, bo powiem ojcu skąd się wziąłeś i z jakiego portu ten marynarz! Poza tym Gustaw, w przedkwieciu wieku miał wypadek w tartaku pod Chocieborzem, więc te pandzieci to raczej okoliczna kumulacja, a nie efekt zalotny. Nie bądźmy peweksami!

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s