Koza nostra

– No to dzielimy. – Potężny łysy facet tuż po czterdziestce machnął toporem i na stół poleciał kawał słoniny w kształcie Macedonii. Szkło zabrzęczało, wódka rozlała się po stole.

– ¿Es un cabron?

– Nie, świnia. P Aj Gi. Pig. Ojczulku przetłumacz, łacina podobna do kastylijskiego.

– Pawełka jem!

– Es esta cabra llamada Pablo?

– Ten swoje. Katalończycy przynajmniej mówią po polsku. A to Meksykaniec. Z Jukatanu.

– Hej, tam w kącie coś się rusza!

Czterej mężczyźni , w tym jeden w baletkach, cichuteńko podeszli do pryczy. Najodważniejszy odsunął koc.

– E, to tylko panda. Śpi.

– Wiecie że ja nigdy ten tego? – Katolicki ksiądz w odświętnej sutannie nie omieszkał poinformować reszty zebranych. – No, z pandą.- Widząc twarze swych kamratów wyszeptał cichutko. – Zresztą to i tak chłopczyk. Córce bym zabrał! No, do zabawy. Ochrzciłbym. – Wikary wyraźnie plątał się w zeznaniach.

– To jak dzielimy te kozy?

– Al final, se detuvieron el pierdolic de las cosas, los hijos de los europeos. – Mruknął Latynos.

– Program GOAT+ zaburzy handel kozami na całym świecie, a to odpowiednio – Tu Łysol wyciągnął kartkę z eleganckiej skórzanej aktówki – no więc odpowiednio to…

– 7% obrotów yakuzy – europejski przedstawiciel japońskiej mafii wpatrywał się w resztki paliczków.

– 13% meksykańskiego narkobiznesu – meksykański zakapior smutno skinął głową.

– Materialna ostoja Matki naszej Kościoła świętego od wieków – Wikary przyspieszył reklamy przed seansem nowego odcinka Klanu.

–  i 15% dochodów mojej grupy szczecińskiej. – Zakończył zaginając pozłacany widelec w łapsku. – Jakieś propozycje?

Światło, zawieszone na długim sznurze, zadygotało, zaskwierczał i zgasło. W celi rozległ  hałas, który ucichł po minucie. Czterdziestowatowa żarówka ponownie się zapaliła, panda w kacie przez moment przestała chrapać, obróciła się na drugi bok i zapadła w jeszcze głębszy sen. Poza nią w lokalu znajdowali się jedynie łysielec i Japończyk.

– Ej, ja ciebie bardzo przepraszam za tamten rower, skąd mogłem wiedzieć, że nindże się wtrącą?

– Było, minęło. Choć dobry kanał to był.

– Genialnie wykończyłeś tych dwóch pacanów, wiesz?

– Ale to nie ja kazałem. Myślałem, że to ty?!

– Nie!

– …

***

– Ćmielaczku, Ćmielaczku?

– Tak? Przed chwilą nie mogłem odebrać. Robotę miałem.

– Aha… no i jak ci poszło?

– Dobrze.

– Zgodnie z założeniami?

– Asia!

– Przepraszam.

– Mogę tylko powiedzieć tyle, że żadna koza przez tych panów skrzywdzona już nie zostanie. Na krew przysięgam!

– O takiego chłopa…

– Wpadnę na kolację. Pa – Zakończył rozmowę. Przez moment myślał o czymś usilnie, potem zmienił kartę w komórce.

 – Sistemato donie. Il programma goat+ sarà controllato solo da noi – Biedna Asia nie wiedziała, że pradziadek Ćmielaka,  dokładnie to Čmelaka, był habsburskim urzędnikiem w Trieście, kiedy urocze to miasto było jedną z baz cesarsko-habsburskiej monarchii i perłą w koronie Czechosłowacji (oraz innych krain historycznych pozostających w gestii dynastii obwisłej wargi).

Tak zakończyło się Spotkanie w Kasztelu, dla rozwoju przestępczości zorganizowanej na świecie równie kluczowe jak wynalezienie pistoletu maszynowego Tommy Gun w latach dwudziestych XX wieku i optymalizacji podatkowej jakiś milion lat przed narodzinami  judejskiego proroka. Jednego z wielu, ale to już zaprawdę powiadam – zupełnie inna historia..

1 komentarz do “Koza nostra

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s