W byciu pomniejszym bogiem, takim niezmiennie pozostawał Blady, najgorsze były fleszbeki z przeszłości i ataki nostalgii. Kosmiczny kombajn leciał na autopilocie i Blady, musi być, że popadł w drzemkę techniczną, bo znowu mu się śniło, że stoi pod Białą Małpą i wymiotuje, rzyga jak koty Mlaksisa, wiadomym ekskluzywnym piwem i dobrzy ludzie wrzucają mu dwuzłotówki do kieszeni. Po drugiej stronie ulicy reklamował się sklep modelarski, Blady wszedł do bramy i zakupił meserszmita 109 oraz kilka tubek kleju marki butapren, bynajmniej nie będąc wielkim fanem nazistowskiego sprzętu bojowego. Z modelu go od razu skrojono, jak tylko wyszedł ze sklepu, gangi nastoletnich modelarzy rozpleniły się ostatnio po Katowicach okrutnie.
Biiiiiiiiiiiiip. Wskaźniki na konsoli wariowały. Blady się przestraszył, że znowu jakaś awaria i ile go Dureń na warsztacie skasuje, mimo że nie używał do napraw oryginalnych części, tylko xiaxulskie zamienniki. Szczęśliwie tylko problem z ładunkiem, przesunął się albo co. Blady wyszedł w Nicość sprawdzić klatki, metaluchy wpatrywały się w niego wielkimi oczami. Dolał im wody i wrzucił trochę ekologicznych chrupek żywieniowych. By się uspokoiły, z głośników puścił „A Blaze in the Northern Sky”, miał kasetę zrabowaną kiedyś w piwnicy pewnego obiektywnego narratora, niech mu nieświęcona ziemia lekką będzie. W duchu przeprosił sprzęt grający za taką profanację.
Kiedy Gurny Slunsk najpierw ogłosił Niepodległość, a następnie podjął przerwaną misję dziejową Henryka Pobożnego i rozpoczął śląskalizację reszty kraju, Mazowsze wróciło do stosunków sprzed haniebnego 1526 roku. Odcięła się jedynie Warszawa, ogłaszając sama z siebie wolnym miastem i grodząc natychmiast swe granice, wprowadzając przepustki na rogatkach oraz okresowe moratorium na przypadki kanibalizmu. Stolec mazowiecki wrócił historycznie do Płocka.
Księciem płockim został, w wyniku konkursu, ogłoszony Pan Marcin Mlaksistowski, który zebrał notę 101 punktów na 100 możliwych, co spowodowało protesty innych kandydatów, po 48 godzinach uśmiercone wprowadzeniem dyktatury. Nowy władca był pięknym mężczyzną i świetnie wyglądał w gronostajach. Nowe Księstwo przez pierwszy rok opierało gospodarkę na handlu z odciętą od reszty świata Warszawą, kiedy jednak w eks stolicy Polski skończyły się towary luksusowe, całe Mazowsze stało się Królestwem Anarchii. Nominalni władcy zmieniali się jak w kalejdoskopie – Mlaksistowski udał się na emigrację do Andory – przez Wielką Prerię ciągnęły bojówki lokalnych watażków oraz armie interwentów. Na Moście Łazienkowskim przedstawiciele Rzeszy Śląskiej i Wolnej Republiki Białoruskiej podpisali traktat o wymianie terytoriów i wieczystym pokoju.
I wtedyż to jakiś knypek podpierdolił Blademu kombajn. I się Blady wkurwił niemiłosiernie.
Jako ten bóg pomniejszy sięgnął do swych prerogatyw i poszukując skarbu swego utraconego, ruszył w wędrówkę długą, heroiczną i łuny pożarów znaczyły szlak jegowy, kolejne przysiółki popegierowskie na trasie trafiał szlag, by finalnie nie pozostał kamień na kamieniu w całym województwie, stosy trupów odparowywały zanim zdążyły stać się karmą dla robaków i tylko sztandary żółto niebieskie – nie wiadomo, ślązakowskie czy też ukrainne – powiewały ponad zgruzowanymi miastami i szedł tak ogłuszony kartoflanym destylatem, ćmiąc fajkę z kolby kukurydzy, słomkowy kapelusik fajczył się od żaru i był to armageddon kompletny jak w jego ulubionej książce, co to za życia czytał, śmierci w Wenecji w wydaniu filmowym – jedynie zadżumione szczury stanowiły forpocztę wojsk jego, aż odnalazł swój kombajn nad Wisły zakolem i musiał zrzucić szkielet nadpalony, by się rozsiąść w kabinie, za nim nastała Mazowiecka Pustka i skażenie środowiska.
Zapłacił za tankowanie i wziął w promocji kawę z hot dogiem. Metaluchom rzucił trochę karmy. Nawet było mu ich trochę żal, wolał nie wiedzieć, co na tamtej planecie z nimi robią, podobno reedukują, nikt takiego zredukowanego metalucha nigdy nie widział, ale jak mawiali za jego młodości sympatyczni panowie z zaczeską i w białych skarpetkach – byznez iz byznes, tajm iz tajm. Pod pompą wypłukał jeszcze butelkę do sikania i ruszył w dalszą trasę.
Tymczasem!
W odległej galaktyce śluzoidalne formy życia reagowały entuzjazmem na dumne dźwięki Dark Throne z etapu bycia true i szykowały przyjacielską wizytę…