Większość łotrów karierę życiową zaczyna od parlamentu, a kończy na szubienicy. W przypadku Piotra Humboldta de Vigny było dokładnie odwrotnie. Urodził się mianowicie, kiedy jego szacowna mamusia już od minuty wierzgała nóżkami, całkiem kształtnymi zresztą, na szubienicy, a zafascynowany tłum aż jęknął, kiedy spod kiecki wyleciał nasz bohater. Najbardziej zdziwiona była główna zainteresowana, która sądziła, że cierpi na zaparcia od tego stresu i w myślach wspominała potencjalnych tatusiów, każdemu jednemu złorzecząc cichutko. Kat był niestety nowy w zawodzie, i już do końca swych dni musiał się mierzyć z piętnem tego, który powiesił ciężarną i tak Piotr został sierotą. No, w najlepszym razie pół sierotą.
Kolejne dziesięć lat swego życia nasz bohater spędził w ochronkach, klasztorach i rodzinach zastępczych. Z pierwszych uciekał, w drugich wykorzystywał lubieżnie biednych ojczulków i konfratrów, dziewięćdziesięcioletni ojciec Pafnucy do dziś nie potrafi otrząsnąć się z traumy doznanej, kiedy był jeszcze młodym, ufnym w ludzi, mężczyzną. Krótkie epizody w rodzinach zastępczych każdorazowo kończyły się spięciami instalacji elektrycznej i pożarami całych kwartałów miast. „Przypadek? Nie sądzę.” – Odpowiadał przepytującym go policjantom, ale wobec braku dowodów, każdorazowo był wypuszczany na wolność.
W wieku 11 lat założył własną bandę i rozpoczął, między innymi, rabować podróżnych przy drogach. Jego ojczysty kraj przechodził wówczas jednak Transformację i już dwa lata później Piotr otrzymał licencję na pobieranie myta na swoim skrzyżowaniu. Uprzedzając nieco fakty – kilka lat później, jako stary zasiedca, wykupił rozstaje za 30% wartości i w ten sposób rozpoczął budowę legalnego biznesowego imperium. Nielegalnie bowiem w tym czasie rozszerzył swą działalność o rekiet wozów transportowych, zakładanie zamtuzów, produkcję gipsowych krasnali oraz wykup powszechnych bonów reprywatyzacyjnych od zdezorientowanych chłopów oraz robotników.
Po uzyskania praw wyborczych, najpierw czynnych, potem biernych, płynnie przekształcił swoją bandę w partię polityczną, liberalno-narodową w pierwszych latach działalności, narodowo-liberalną w następnych. Dzięki wrodzonej charyzmie, oraz kilka działaniom mniej oczywistym, choć komisja wyborcza nie dopatrzyła się żadnych uchybień ani nadużyć, w wieku 21 lat po raz pierwszy został posłem. Przez trzy kadencje pozostawał liderem opozycji, by później po raz pierwszy zostać premierem. Dekretem zawiesił wykonywanie kary śmierci, co spowodowało wielkie protesty społeczne i w powiązaniu z kryzysem głodowym wysadziło w powietrze jego gabinet. Rozsądniejsi komentatorzy twierdzili zgodnie, że 200 000 umierających dzieci to może pewien problem społeczny, wolny rynek jednak zawsze wie, co dla niego najlepsze i stop interwencjom państwa, ale zakazanie kary śmierci w chrześcijańskim państwie, to już – proszę księdza eksperta, zgadzamy się przecież – pewna przesada.
Piotra, będącego właśnie w trakcie zmieniania rodowego nazwiska na bardziej powszechne w tym regionie geograficznym Europy (Nowak-Kowalski), to nie zniechęciło do dalszych działań publicznych. Czytał Pickiettiego i Wosia, zaczął biegać półmaratony, przyswoił sobie najnowsze nurty myśli gospodarczej i obyczajowej. W 2015 roku wygrał wybory z przewagą konstytucyjną głosząc odrodzenie religijne przed politycznym. Następnie przekształcił demokrację w monarchię, samemu siebie ogłaszając królem elekcyjnym.
Przed parlamentem w Canberrze bohatersko protestował jeden jedyny człowiek.
Profesor Sadurski.
Zasiedca bardzomisię.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niegdyś wystarczyło, by się człek łopianem podetrzeł, a tera tsza chate witrzyć, cipki do kurnika zagnać i sołtysa napoić, bo ciżba sie zleci, że jaki czort we wsi. Byli króle, byla szlachta, bylo wiadomo który gnat i za co bolewa. A tera wszytkiem sie myśli, że im sie dupa do słoika sama wciśnie. Jakje koryto, takje świnie, jak mawiał Piłsucki…
PolubieniePolubione przez 1 osoba