Życie pisarza (1)

Mamusia weszła więc do sklepu rzeźniczego i zapytała grzecznie od progu:

– Pani Nowakowa! Jest jakieś mięso?!

… choć wokół na hakach było pusto i tylko w  jednej ladzie, nie podłączonej co prawda do prądu – czy takie już wówczas w Polsce Ludowej się zadomowiły? –  coś się ruszało. O tym jednak za chwilę.

– Co?! Ano nic, nawet na kartki!! – Równie grzecznie odpowiedziała Pani Nowakowa w białym fartuchu, nadal atrakcyjna mimo czterdziestki na karku oraz wąsika nad wargą. Wykonywana praca zwiększała jej urok. – Choć w sumie. Rano przywieźli, ale ludziska coś nie biorą. Proszę spojrzeć.

I mamusia podeszła do lady, a tam coś jakby się nadal ruszało i wierzgało ledwie wykształconymi nóżkami.

– Ślimaki? Francuzi to jedzą, nie może być takie złe – Myślała głośno mamusia. – Może jak dam do rosołu, to nikt się nie zorientuje?

– Co też pani, przecież to dzięcina. Jeszcze żywa, z wczorajszej nocy. Tego się nie gotuje.

– To ja może poproszę na spróbowanie, jakieś pół kilograma – Mamusia miała już dość tej dyskusji i chciała jak najszybciej skoczyć do monopolowego. Była już w końcu piąta rano, wódkę mieli niedługo przywieźć.

– Nie kroimy! Cała albo nic.

– To ja poproszę… najmniejszego.

– Nie ma sprawy. Pani patrzy, tu leży taki pokurcz, może być?

Mamusia skinęła głową.

– Dwa tysiące sto  – Ciężarki stukały na solidnej wadze, kiedy Pani Nowakowa nimi manewrowała z długoletnią wprawą. – Rzeczywiście trochę malutki, ale proszę się nie martwić, urośnie. Zapakować? – I już zawijała mnie w papier.

Tak to trafiłem do Domu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s