Życie pisarza (14)

Zmuszony okolicznościowymi do udania się w podróż, przygotowałem się do niej adekwatnie. Wyciągnąłem z szafy przedpokojowej solidne, specjalnie wzmacniane, buty turystyczne, sprawdziłem pogodę w aż trzech serwisach meteo i na wszelki wypadek dotroczyłem puchową kurtkę do plecaka. Śpiwór, zrolowany, już dawno był przymocowany na paskach. W kieszeniach miałem pełno medykamentów, w tym kilka pożyczonych od Wurmana, w plecaku trzydniową zmianę bielizny, onuce, żelazny zapas żywności oraz zapasowy, potwierdzony notarialnie, zestaw dokumentów i urządzenie do filtracji moczu.

Gotowy byłem ruszać w drogę.

Moi współpasażerowie patrzyli na mnie jak na debila. Nie pierwszy raz. Przyzwyczaiłem się. Zobaczymy jak pojawią się perturbacje! Kto odpadnie, a kto ruszy dalej.

Podjechał pojazd, który z trudem nazwałbym eleganckim. I jeszcze klimatyzacja działała aż zbyt dobrze, obwinąłem się szaliczkiem.

Kierowca był szaleńcem i próbował nas wszystkich zabić.

Na kolejnych przystankach wsiadały typu coraz mniej gotowe do tak dalekiej wędrówki.

To się musi skończyć tragedią, pomyślałem.

Jakimś cudem dojechaliśmy i tak po morderczym kwadransie znalazłem się w centrum Katowic.

Za dwie godziny czekała mnie droga powrotna.

Na razie jednak mogłem odetchnąć.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s