Ach ten mój nosek! Ileż to z nim było problemów!
Choćby literackich.
Kiedy przedstawiłem Agentowi zgrubny plan niniejszej powieści autobiograficznej, jako wybitnej prozy autotematycznej idealnej na debiut młodego i zdolnego autora ze średniego pokolenia, ten pokręcił głową i stwierdził:
– Wszystko ok, ale ten N**. To się absolutnie nie sprzeda. Dzisiejsza publika szuka ciągłej ekscytacji i nieledwie erotycznych podniet. Nie możesz być nazbyt wrażliwy, mój ulubiony polski autorze, tylko ciągle uderzać z lewa i prawa sensacjami, by przykuć uwagę czytelnika na każdej stronie – Tak naprawdę Agent użył innych słów, w tym powszechnie uznawanych za niegodnych człowieka wykluczonego, ale jakże charakterystycznych dla próżniaczej klasy prawniczej na dorobku.
Tak to w opisie mych dziecięcych perypetii zastąpiłem N** siusiakiem.
I choć to może wydawać się trochę dziwne, albo nawet bardzo dziwne, wymagające ekspresowej interwencji psychologicznej albo psychiatrycznej, ale Agent jest zachwycony. Wczoraj mi napisał eska, esemesa znaczy się, czyli krótką informację tekstową o tej treści:
Genialne! Wysyłam Jagovskiego z borderami. I pięcioma litrami bimbru. Do Pana Stasiuka. Jak on nie wybębni kontraktu, to niech szczeznę, jakiego twórcę traci Polska! Spróbujemy w Rosji… albo Izraelu…
Czekam cierpliwie. Na razie zmilknę. Więc. W oczekiwaniu na sukces.
Voy a cambiar una cabra por un panda. Sólo ofertas serias!
PolubieniePolubienie