Zwykle nie poznaję moich klientów, choć wolę ich nazywać potencjalnymi celami, osobiście, jednak ten był szczególnie upierdliwy, znaczy się bardzo mu zależało na spotkaniu ze mną, i nawet przesłał mi bilet na pendolino do stolicy. Jako że w Warszawie ostatni raz byłem na wycieczce klasowej w podstawówce, to postanowiłem ofertę przyjąć, by sprawdzić, czy w tamtejszym zoo nadal głodzą niedźwiedzie. Strasznie wychudzone były biedaki i rzucały się na każdą kanapkę, nawet z mortadelą.
Co to jest mortadela?
Jako jednak, że jestem człowiekiem oszczędnym, sprzedałem bilet na pendolino, a sam zarezerwowałem sobie miejsce przy oknie w pociągu do Warszawy Wschodnia. I to na tym dworcu wrzuciłem całą złotówkę akordeoniście na schodach, i ten biedny Mazowszanin aż ukłonił się na ten widok i uśmiechając się radośnie podziękował mi tymi słowy:
– Pieroński gorolu, nie mosz dojcze marek?
Aż się zagotowałem, mnie, współrodaka tak obrażać? Jak jakiegoś Polaka? Aż chciałem przyfandzolić temu lebrowi, ale potem sobie pomyślałem – przecież nie znam jego przeszłości, nie wiem jakie nieszczęście go tu przywiodło. Może jak Lucjan Brychczy został porwany za młodu i go złamano pułkownikowskimi apanażami? Mógł być legendą Górnika, a został…
Rozmyślałem o tym wszystkim zbliżając się do biura mojego kontrahenta. Pod podanym adresem stał taki baraczek, aż musiałem sprawdzić raz jeszcze. Zerkam na karteczkę, i rzeczywiście. Pukam do drzwi wejściowych i wyjściowych, bo innych przecież nie ma. Otwiera mi człowieczek w fioletowym garniturze i zaprasza do środka:
– Proszę, panie Adamie. Kawki może? Mam tylko sypaną, moi aplikanci zepsuli mi ekspres. Ho ho, ze dwadzieścia lat temu to było, w 99 bodaj? A już wiem, w 2002, wtedy kiedy Piresowi złamali nogę i nie pojechał na mundial, a był wtedy lepszy niż Zidane.
Oho, uważaj. Trafiłeś na fana Arsenalu, pomyślałem, tacy najgorsi. Wiem, bo sam nim jestem.
Muszę przyznać, że gospodarz całkiem dobrze zareagował na mój widok. Nie roześmiał się widząc jak rozczesuję warkoczyk i wszystkie trzy włosy fruwały w przeciągu. Chyba spodobała mu się moja koszulka, unikat zespołu Anal Destroyer 666, na świecie kupiło ją tylko 4000 ludzi, no w sumie 3999 i ja, bo jak nie zacznie opowiadać, że za młodu słuchał Iron Maiden. Matko, wszyscy słuchali Iron Maiden. Wszyscy bez słuchu.
– I pewnie Bajmu? – Zapytałem więc, ten na moment stracił języka w gębie. Zaraz jednak zaczął dalej pytlować, a ja omiotłem spojrzeniem pokój w którym się znajdowałem. Boazeria i kasetony, wielka skóropodobna kanapa, fotel z zamszu i plastykowe listwy przypodłogowe, pociągnięte lakierem. Lata osiemdziesiąte w pełni. Dostrzegłem nawet, nie zmyślam, plakat Mięciela z Piłki Nożnej, ten taki, kiedy miał plaster na nosie.
Anal Destroyer 666, zespół, który rozpadł się zanim nagrał pierwszą płytę. Wokalista rozpił się i popełnił samobójstwo w wieku siedemnastu lat. Drugi z muzyków wkrótce poczuł powołanie i dziś jest już biskupem, z wielkimi szansami na kardynalski kapelusz, a może nawet coś więcej.
Zastanawiałem się kogo przypomina mi mój rozmówca. I nagle skojarzyłem. Kiedy poprzednio byłem w Warszawie, jakiś praski cwaniak – he, zaraz tam praski, najpewniej lubelski – sprzedał nam medaliony z syrenką, cycki ledwie zasłonięte tarczą, jako kamienną pamiątkę dla rodziców, pół darmo opylił i zniknął. Syrenka była kredowa i potem malowaliśmy napisy obsceniczne i trochę bardziej cywilizowane pod sejmem.
– …no więc trzeba by napisać dwa takie krótkie teksty – W końcu przeszedł do konkretów, zastrzygłem uszami. – Tu mam nazwiska. – I podsunął mi kartkę.
Rzuciłem okiem.
– No, z tym pierwszym nie ma problemu. Ale ten drugi… – I robię ten taki ruch, jakbym chciał wyjść.
– Rozumiem, boi się pan tego ze Szczecina? Podwoję stawkę.
– Ależ nie, chodzi o tego z Płocka. On ma Kotę.
Oczywiście blefowałem. Napisałbym kalumnię na obu. I to darmo, z czystej przyjemności.
– Podwójnie za obu, więc?
Skinąłem głową i uścisnęliśmy sobie dłonie jak sędziowie ściskają zawodnikom obu drużyn.
– Panie Stanisławie, a dziekan? – Na wszelki wypadek zapytałem.
– To ja jestem dziekanem – Odpowiedział. I dopiero to naprawdę mnie zdziwiło.