Cipki

Asia wróciła do domu z długiego spaceru i seansu tulenia się z brzozami. W doskonałym humorze wbiła kod do domofonu i otwarła drzwi do mieszkania własnymi kluczami, tak by nie absorbować niepotrzebnie Čmeláčka, który ciężko zdalnie harował na chleb codzienny dla siebie i na kostki brukowe dla Polski. Już za moment rozłoży się na kanapie. Asia, nie ciężko harujący Frantisek.

To,  co znajdowało się na stole wzbudziło jej zaniepokojenie.  Dwie litrowe butelki wina bez etykiety? Dużo. Jakby na przeprosiny.

Czyżby…

Jeszcze miała moment nadziei. Spokojnie przemaszerowała po mieszkaniu, zaglądając do każdego kąta. Nikogo. Zajrzała nawet pod kanapę, choć ta tego absolutnie nie znosiła i zajęczała w proteście, gdy Asia usiadła pomyśleć. Bawiła się zasuszonym sercem niejakiego R. na srebrnym łańcuszku, ta czynność zawsze ją uspokajała.

Balkon. Tylko tam mógł się ukrywać.

Tak naprawdę wiedziała już wszystko. I rzeczywiście, Frantisek Čmeláček stał skulony pod najdalszą ścianą i nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy.

– Żeby to była była inna kobieta. Albo pisarz. – Podeszła do komórki.

Zdjęła haczyk. Nieopisany harmider uderzył ją prosto w twarz.

****

Čmeláčkowie był to bardzo zasłużony czeski ród, który jeszcze za Franza Josefa zeslawizował swoje nazwisko – i dziś już nie pamiętam, czy poprzednie było bardziej austriackie czy niemieckie – a także mieszkańcy Pragi od czasów jeszcze dawniejszych, koneserzy miejscowego piwa i egzotycznych piękności. Już pradziadek Vaclav, przedtem Heinrich, popijał w gospodzie  „U Kalicha”, a według, nie potwierdzonej co prawda przez historyków, ale na czym się oni znają?, legendy rodzinnej to on pierwszy kupił ośmioletniemu wówczas Panu Hrabalowi pierwsze piwo, gdzieś w knajpie na Żiżkowie.

Jakby nie było, to bohaterami prozy Pana Hrabala byli potem i dziadunio, i tatusiek Frantiska, i tylko on sam nie zdążył trafić do żadnej powieści albo choćby malutkiego opowiadanka, bo Pan Hrabal wcześniej postanowił skończyć z pisaniem poprzez wypadniecie przez okno i tylko złośliwe języki sugerują, że to dlatego, że miał już po dziurki w nosie  ptasich przygód familii Čmeláčków. Pan Hrabal opisał więc i dokonania lotnicze dziadka na froncie włoskim w roku 1917, kiedy to dziadunio spadł  z Matterhornu i tak długo leciał, że zdążył oblecieć całą ck monarchię dwukrotnie, i potem tatuńcia scysje z szefami spółdzielni.

Familia bowiem miała, jak każda porządna środkowoeuropejska rodzina, mroczny rodzinny sekret. Męskich osobników ciągnęło mianowicie nieznośnie do cipek. Tak to dziadek wylądował w końcu z tego Matterhornu na kapeluszu węgierskiego honveda, pomylił mianowicie wojskową dumę przedtrianonskich Węgier z kogucim ogonem. Z kolei tatuńcio, kiedy komunizm uspołecznił prowadzony przezeń interesik, krzyczał, płakał i groził Dubczekowi, miejscowemu aparatczykowi, a jego podopieczne, wynoszone przez brutalnych milicjantów, jakże się rozszczebiotały wzywając go na ratunek. Nic nie mógł poradzić, kiedy zapakowano je na ciężarówkę i wywieziono w nieznanym kierunku. Nawet przed straszliwie wyposzczonymi hitlerowcami je uchronił, a teraz, pfu rodacy, zbezczeszczą, i to darmo, jego pracownice.

Tatuńcio tak ciężko sprawę odchorował, że wymierzono mu tylko trzy miesiące aresztu i zamiast wysłać do kopalni uranu, zesłano do Karlsbadu. Do sanatorium. Jako palacza.

Frantisek, wychowanek nowych czasów i ogólnie całkiem zdolna bestia, zdawał się wolny od najcięższej formy cipofilii tego jakże ogólnie zacnego rodu, jednak od czasu do czasu i jego pętał jakiś niechrześcijański szatan. Wtedy to…

****

… Asia otwarła drzwiczki komórki. Nie myliła się.

Na maszynie do pisania, obok-pod-wszędzie gdzie tylko się dało, siedziały kury i łypały na nią złowrogo. Doliczyła się jednego koguta, siedemnastu niosek, czterech pisklaków płci nieznanej, trzech kurek karłowatych i nawet jednej perliczki.

A to nie koniec. Čmelak coś podejrzanie długo się zginał się pod tą ścianą. Chyba nie kupił…?

cipki

Dziadunio c. 1908 roku, archiwum rodzinne

2 komentarze do “Cipki

  1. Przyuważam skompatybillizowaną przytyczność do antologii „Cipki morawskie a sprawa polska”. Czyżby zsofistykowany anszlus ideologiczny?

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s