W pewien zwyczajny piątek pewien zwyczajny człowiek… choć nie, po prostu: zwyczajny człowiek, nie nadawajmy mu tutaj nadmiernego znaczenia, zwyczajnie nie miał siły na żadne szaleństwa wieczorno-nocne, to wersja oficjalna, nieoficjalna wspomina coś o braku płynnej gotówki, w odróżnieniu od posiadania pływającego pełnomorskiego materaca pod banderą biało-czerwoną, po obejrzeniu retransmisji meczu Polska-Rosja w koszykówce – Adam Bestia Hrycaniuk właśnie wybijał dzielnym krasnoarmiejcom z głów marzenia o powrocie nad Wisłę – postanowił się ukulturalnić.
W publicznych kanałach nie było nic ciekawego, kodowane były zablokowane od kiedy pani domu założyła filtr rodzinny, tak więc zwyczajny człowiek sięgnał po literaturę. Taką pisaną, bo następnego ranka miał wiele ważnych zadań do wykonania. Odkurzyć mieszkanie na przykład, a takie odkurzacze to trochę wyją i potem głowa boli.
Książka nie była zła. Nie była też dobra. Miała za to bohatera. Z obsesją na temat wielkiego ślepego ptaka. I zwyczajny człowiek się nawet wciągnął w narrację, która traktowała o zwyczajnych sprawach. Życia i śmierci. Poza realizmem była to także przypowieść o wszechmocy wszechobecnej pieczątki, a kto jak kto, ale zwyczajny człowiek coś o tym wiedział.
I tak zwyczajny człowiek, zdrzemnąwszy się raz, no może dwa, dotarł do strony 48 tego dzieła, na której to Sondzia, bo tak się główny i jedyny bohater opowieści nazywał, a był skrzyżowaniem Jamesa Bonda z Franciszkiem Pieczką, tak to sobie przynajmniej zwyczajny człowiek wyobrażał, badał akta zwyczajnego człowieka.
Niewyróżniającego się z tłumu. Mógłbyś pomylić go z każdym innym. Na dołączonych zdjęciach podobny zupełnie do nikogo, już nie odcinała się jedynie niezdrowa morska opalenizna.
Dziwne, pomyślał zwyczajny człowiek, który był tak bardzo zwyczajny. Bardzo dziwne.
I poszedł sprawdzić swoją pieczątkę.
Książka leżała grzbietem do góry. Jedna kartka się podwinęła niefortunnie i dało się podejrzeć pierwsze słowa kolejnego, pisanego kursywą, rozdziału.
W pewien zwyczajny piątek pewien zwyczajny człowiek… choć nie,