I.
– Skasowaliście konta?
– Tak jest, panie ministrze – Dwaj mężczyźni stuknęli obcasami unisono.
– Pokażcie komórki.
– Do tych zadań nie potrzebujemy ekspertów, a ludzi kompletnie bez zasad, sam osad na mętnym dnie sprawiedliwości. – Minister słynął z brawurowych porównań.
– Tak jest, panie ministrze. – Dwaj mężczyźni zderzyli się głowami kiwając entuzjastycznie z potwierdzeniem.
– I trafiło na Was.
II.
Tąpnęło i ziemia posypała się z hurkotem. R. zaczął kopać gorączkowo, aż wyciągnął drugiego mężczyznę.
– Marcin, miałeś stemplować!
Ten już ledwie dychał, a jednak wskazywał oczami na jakiś przedmiot tuż obok. Jedynie R., obdarzony po przodkach nietoperzym wzrokiem, mógł to coś dostrzec.
Pieczątka.
W wapnie.
III.
Coś, nie mylić należy z Cusiem, chrobotało pod stołem w niegdyś, dawno temu, inteligenckiej kuchni jednego ze szczecińskich mieszkań w bloku z wielkiej płyty.
Wtuleni w siebie chrapali w najlepsze dwaj mężczyźni. Jeden niegdyś piękny, drugi, jakby to ująć z całą delikatnością, wręcz przeciwnie.
Nie mieli kaca już od miesiąca. Ciągle pijani. Cuchnęli na dwa piętra. Jak komornicy na przednówku.
Sąsiedzi wezwali policję i nawet ekipę TVP, programu „Alarm”, wyczulonego na wszelką niesprawiedliwość w prawie, choć nie sprawiedliwości..
Nic się nie dało zrobić. Objęci leżeli. Immunitetem.
IV.
„Oto przed państwem on, legenda lat 90. z zespołem towarzyszącym.
Potęęęęęęęęęęęęęężna Poooooooooooodkowa!”
Łysy pięćdziesięciolatek z kucykiem, w koszulce Dark Throne, nawet nie udawał entuzjazmu.
Z głośników Mega Clubu, który też nie był tam, gdzie dawniej, popłynęły bity skradzione słynnemu Teielte i rozległ się ryk zarzynanego łosia.
To R. ukazał światu swe legendarne możliwości wokalne.
Dwie smętne maturzystki kiwały się radośnie pod sceną. Maturzystki z 96 roku.
V.
– W końcu możemy być razem – I dłonie mężczyzn splotły się z czułością.
Nad oceanem zachodziły dwa słońca, a ślepy ptaah latał nad kochankami uwolnionymi od społecznych konwenansów i moralnych zahamowań.
PolubieniePolubienie