Nie przepadam za Walentynkami.
Człowiek się napracuje, narobi, naharuje, a efekt zawsze będzie daleki od oczekiwań. I jeszcze te kwiatki. Nigdy nie rozumiałem zanadto, dlaczego kwiaty, i to cięte, mają aż takie znaczenie w kulturze Zachodu. Mięsa tym dobrze nie przyprawisz.
Poddany jednak zostałem dobremu wychowaniu, a także obcym wpływom kulturowym i nie mogę się tego dnia schować w pokoju i, jak jeden z kandydatów na prezydenta, nie rozpoznawać klamki. Cały dzień myślę o wieczorze, czy będzie udany? Buduję scenariusze i kompiluję wymarzoną kolację. Daję się ponieść romantyzmowi i kupuję, niech będzie, świeży rozmaryn w doniczce.
W odwiecznym sporze biustu z pośladkami, inaczej rzecz ujmując: cycków z pupą, zawsze stoję po tej, dosłownie, drugiej stronie. Wielkość, czy tego chcemy, czy nie, zawsze ma znaczenie. Cokolwiek by napisano w kobiecych pismach i periodykach kulinarnych.
Uwielbiam, kiedy można poczuć ciężar w dłoni, a delikatnie naciśnięte sprężynuję. Może i jest to mało eleganckie, ale nie potrafię przestać się bawić. Ciągle uciskam i tylko resztki wstydu powstrzymują mnie przed klapsowaniem obu sztuk po równi. Wylewam oliwę na dłonie i uważnie wcieram w każdy centymetr powierzchni.
Potem zaczynam kroić. W poprzek włókien. Jak w każdy inny dzień roku. Mówiłem, że nie lubię Walentynek?
Has cortado mis cabras??!!!
PolubieniePolubienie