Łowca kutachów

Kiedy Rzaba był jeszcze maleńką kijanką, podczytywał – w języku okupantów co prawda – przepiękne dwie książeczki Jamesa Oliviera Curwooda, mianowicie „Łowców wilków” i „Łowców złota”. Zmęczył nawet kontynuację autorstwa polskiego tłumacza, z rozmachem zatytułowaną „Łowcy przygód”, niezbyt dobrą, niestety. Tłumacz zresztą okazał się być tłumaczką, ale to nieistotne, tak jak i to, że Żakobowi podobał się wtedy wstrętny heteroerotyczny wątek w tych dwóch – trzech – książkach. No ale był wtedy młodą kijanką, mówiłem.

Teraz, będąc w Montrealu, a nawet w Montréalu, dorosły już Jaaaccob czuł jedynie rozczarowanie. Wilki pod ochroną gatunkową, złoto bez większej wartości na światowych giełdach. To już lepiej inwestować w soję albo akcje Orlenu, Jaaaccob ponownie rozczulił się nad ciężką dolą środkowoeuropejskiego inteligenta na emigracji. Współczesny świat był pełen takich jak on, nadal młodych trzydziestolatków w modnych okularach, z ofertami pracy za trzy i pół tysiąca. Co z tego, że netto? jeśli bez ubezpieczenia na zęby?

– Jak żyć, panie mój kochany? W świecie bez przygód? Bez podniet prawdziwych? No chyba, że… – I aż oczy się Jaaacobowi rozbłysły. – Jakby tak… zabić w sobie w końcu śląską świętobliwość? Tu, pośród mrozów, nad Wielkim Jeziorem?

Pomodlił się do Matki Boskiej Piekarskiej i podjął decyzję. Kolejka była długa, ale w końcu kupił żel. Antybakteryjny. I ruszył na łowy.

Bedzie niósł higieniczną nowinę. Kutachom. Autochtonów.

1 komentarz do “Łowca kutachów

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s