Pojebało wszystkich, wczoraj musieliśmy kupić nudle ryżowe, bo ryż cały wykupiony. A tajskiego curry czerwonego z ziemniakami przeca nie zrobię, co nie? Ma się ten honor i dumę człowieczą. Ćmelak mówi, że pyszka, ale co on tam się zna, on to by nawet grillowane udka kurczaka z pindakaasem i hagelslagem zjadł, i o dokładkę poprosił, zboczenie rodowe słynnej familii kurzastej odzywa się nawet na emigracji. Oni tam kury to na śniadanie, obiad, kolację i podwieczorek, a to rosół, a to burger drobiowy, a najgorsze, że wstydu najmniejszego nie mają i jeszcze śpią pod poduchami z tych piór, co to biednym cipkom łby ukręcili. Ileż to dni jesiennych Ćmelak spędził na wypychaniu kołder pierzem, to nikt nie zliczy, to nie dziw, że mu się wszystko kiełbasi. Kuchnia fusion to się podobno nazywa, ale to pewnie od tej fuzji co wujek leśniczy miał w chałupie i kiedy tylko mógł, to kłusował. Na gulasz.
Karwa, jedno opakowanie potrzebowaliśmy, nawet pół, by wystarczyło, żeby jedzonko wieczorne u Ogarka zrobić, to nieeee, wszystko wykupili, wpakowali do suvów po sam dach, obok klatek dla piesków, a te pieski też jakieś od kilku dni nerwowe. Teraz będą przez pół roku wpierdalać ten ryż z makaronem i papierem toaletowym, Olendry japierdolekurwamać, krowy po polderach ganiać, nie zapasy robić. Na końcu to pewnie te psy wpierdolą z majonezem, jak te frytki z rożków waflowych, i stąd te pieski takie jakby bardziej nerwowe.

Wchodzimy do niebieskiej windy, na ścianie oczywiście drabina. „ASIA, NIE DOTYKAJ PRZYCISKÓW, ŁOKCIEM MOŻESZ!!” kurwa, przeca nie umrę. I tak zaraz ręce u Ogarka umyję, ile można panikować. A jak umrę, to pewnie zaraz rano pobiegnie zapasy robić, Ćmelak w czasach zarazy, jezujezunieczyt., zaraz mu za karę włączę tę piesnkę, piosnkę nie piesnkę, chyba się trochę o te psy jednak martwię, co jej nie znosi, a ja uwielbiam. Jeszcze pożałuje, że mnie stresuje tak od rana, choć teraz to już niby wieczór i idziemy na orgietkę. Albo mszę, sama już nie wiem dokładnie.
whooo hooo, I’m a rebel just for kicks, now

Ogarek w przedpokoju, oczywiście, jak to chłop wielkością się chwali:
Zobaczcie jaki piękny odkurzacz nabyłem drogą kupna
Ćmelak: Pieeerdooooolisz.
Ogarek: 40 minut wytrzymuje.
Ćmelak: Ale 40 minut kurzu czy baterii?!
W branży porno to by obaj za bardzo robić nie mogli z takimi czasami, ale co ja tam baba, i to w kuchni, mogę wiedzieć. Oczywiście sprawdzałam dla kolegi. Koleżanki. Kolegi koleżanki. No nieważne. Kto nie ma porno gifa na pulpicie laptopa służbowego, niech pierwszy rzuci lajkiem. Czy proszę o tak wiele?
No to ugotowałam te nudle ryżowe, co mnie podkusiło żeby zamiast cienkich te wstążkowate kupić, to ja nie wiem. Wyglądają jak sznurówki od tych takich butów, co to je wszyscy z nostalgią z ejgtisów wspominają albo dżdżownice przez magiel parowy, gimby nie znają, przepuszczone. Ja wam ten ryż popamiętam, Olendry, guliwery kurwa jedne, Myślicie, że jak mała, to niegroźna? Ha! Poldery jeszcze zabrzmią dźwiękiem „spierdalaj”. Wzgórza też. Nie znacie dnia ani godziny.

Po północy już trochę i lekko przysypiam, po tych nudlach, bo nie po tych wszystkich specyfikach odkażających, co je przecież Ogarek specjalnie na cepeenie kupił, patriota nasza mać. Do Rajchu na godzinę wyskoczył, bo tam teraz polska ekspansja i wszystkie te polskie wódki husarskie sprzedają bez większego narzutu obok ruskiego paliwa. Tak to na kolana upaść można prędzej niż wstać:
– CZEKAJ, DAJ MI DOKOŃCZYĆ!! – Ćmelak macha łapskami.
Rzeczywiście, Ogarek milknie na chwilę. Cud mniemany.
Dopiero co rozmawiali o zabudowie Rotterdamu, zaglądam w telefon na chwilę, kilka sekund i już śmierć Dzejmsa Brałna wjechała. RATUNKU HELP HILFE POMOSZCZI.
Ogarek: CO SIĘ STAŁO W BITWIE POD LE FU FUUUU.
Ćmelak: ja to wiedziałem!!!
Wracaliśmy po pijaku o 3 rano.
Wcześniej chłopaki przejęli muzykę, słuchali jakiejś brazylijskiej lambady, umieram [Z miłości do Ć. To nierzadkie, jak mniemam] . Ćmelak twierdził, że słyszy zero bębnów, Ogarek że jest ich dwadzieścia. I jeszcze dwa. Idę na balkon, zanim zaczną dupkami ósemki kręcić, co tu się dzieje, to ja nie wiem. Musi że ten piątek czynastego jednak przeklęty jest, inna metoda to absurd. Jak kot to czarny albo beżowy.
I jeszcze Ć. płakał do policjanta, co to nie wiadomo skąd się objawił, jak anioł czarny Surinamczyk, że paszport zgubił i go do kraju nie wpuszczą. Pyta ten gliniarz skąd jesteśmy i że ten mój jełop nawet po pijaku interesu pilnuje, to rzuca:
– Poland.
– Holland? – Pyta się czarny i nic już nie rozumie. Szczęśliwie Ć. z kolan wstaje i go tarabanię do góry, nawet nie mierzę czy ma gorączkę, bo na bank 39 stopni. Schodów grozy. Dawno policzyłam.
Kurwa, czyja nadal słucham tej piosenki co to jej Ć. tak nie lubi? OFKORS, ALE NA SŁUCHAWKACH, BO MAM ROZUM I GODNOŚĆ CZŁOWIEKA, NIE BĘDĘ GO TORTUROWAĆ DZIEŃ PO CHLAŃSKU. Spotkaniu towarzyskim.

Obudził się:
– Asiu, albo przespać to wszystko na poddaszu u babci albo uciec w góry. Gdzie bliżej?
Skąd ja mu wezmę góry w Olandii? To już łatwiej babcię będzie wykopać. Dom zburzony z poddaszem odbudować.
I to jest akuratnie prześmieszne.
PATRIARCHAT TRZEBA ZNISZCZYĆ!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękna literatura faktu. No i grafika 5/5.
PolubieniePolubienie
Ta historia zawiera moc emocji i jest klasycznym przykładem więzi między młodym adeptem wulkanizacji przegryzającym pępowinę świeżo wyklutej emancypacji pokolenia tzw. siódmej wody po kisielu, a budową okŕężnicy na lubelszczyźnie, dającej długo oczekiwany spokój pani Polucji, która od lat cierpiała na chroniczne tiry w rogu sypialni (bo dom przy skrzyżowaniu)…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czy z tych nudli ryżowych można zrobić stroopwafle? A z papieru toaletowego?
PS Rzuciłem lajkiem, proszę zanotować.
PolubieniePolubione przez 1 osoba