Pieczątka

Lub weźmy pod uwagę taką sytuację. Od czasu rozpoczęcia kwarantanny Sondzia widział więcej ludzi niż przez poprzednie, musiał szybko policzyć w pamięci, piętnaście lat, odkąd to został ostatnim sumieniem śląskiej sprawiedliwości. Wliczając Cusia to oczywiście przedostatnim, no ale Cuś, przynajmniej oficjalnie, nie istnieje, więc sterty akt w rogu nie muszą się w tej chwili buntować. Dzięki temu, że Cuś nie jest wpisany na listę płac, nie musi od 24 godzin podpisywać tych wszystkich papierów, pomyślał Sondzia, co to po uprzednim zapukaniu wnoszą do gabinetu przerażone długonogie stażystki i pokurczowaci stażyści. Brak roszczeń poprzez zasiedzenie, pozwolenie na kremację w przypadku ubycia prestiżowych miejsc cmentarnych w trójkącie sprawiedliwości, obniżenie wartości bonu żywnościowego i takie tam inne urzędnicze głupstwa. Och Cusiu, gdybyś istniał, wykończyłyby cię te podpisy, nie warto w dzisiejszych czasach zostawać bakałarzem, a choćby i magistrem, prawa w Padwie…

Linie lotnicze sprowadzają rodaków z zagranicy, a my tu mamy przypadek wręcz odwrotny – Zamruczał Sondzia otwierając teczkę, którą znalazł porankiem na samej górze sterty akt. Pewien Pisasz, na potrzeby niniejszego wywodu nazwijmy go skromnie Wielkim, został – podstępem i niespełnionymi obietnicami? – ściągnięty z kraju ojczystego na emigrancką włóczęgę, a tam trafiły mu się przygody nadmiernie przerażające i teraz  z trudem walczy o przetrwanie. To tak w skrócie. Jak ta teczka trafiła do gabinetu, jeśli przesyłki zagraniczne zostały anulowane? No cóż, pieczątka miejska H. wyglądała na autentyczną, Sondzia zdążył sprawdzić w wikipedii, zanim odcięło internet.

Co ciekawe, kluczowy dowód w sprawie, list mianowicie, wydawał się wprawnemu Sondziego oku niezmiernie podejrzany. Między RZ a SZ jest taka mała pozornie różnica, a ile to zmienia i sięgnął do podręcznej biblioteczki z tomami przydatnymi w pracy. Kopię listy całkiem przypadkowo upuścił obok wiadomej sterty, no tej chyboczącej, w rogu, skąd wychynęła niewielka łapka i szybko rzeczoną kartę pochwyciła. Sterta ruszała się więc szczególnie dynamicznie, kiedy Sondzia czytał Agathę Christie wygodnie rozciągnięty na państwowym szezlongu.

„Świcie azaliż nadejdziesz jeszcze kiedy ponownie, teraz kiedy czarna ospa powróciła ze Śmiercią za pan brat szlachta członki Kat” – Jedynie dla Cusia był to język zrozumiały, musiał się nasłuchać zbyt dużo Kostrzewskiego na pewnym etapie swego życia, biedaczek. Epistoła była jednak naprawdę szczególna i im dłużej Cuś ją obwąchiwał, tym większy wyczuwał strach. Widział mężczyznę, w wieku dojrzałym, co to bał się bardziej niż małe dziecko, kiedy musiał zapłacić kartą w holenderskim sklepie.  „Z każdym pokoleniem te Hanysy to coraz większe lebry”, pomyślał zniesmaczony, ale no cóż, był ostatnim sumieniem tegoż to narodu.   Tak jakoś wyszło. I ciul.

Jutro przeczytajcie ten tekst raz jeszcze i sprawdźcie, czy wredny Pisasz nie spróbował ukryć i w tym tekście jakiej gry literackiej, miejmy nadzieję, że bardziej wyrafinowanej niż poprzednia. I jeszcze poprzednia. I jeszcze jeszcze poprzednia. Choć może być na to zbyt późno.

3 komentarze do “Pieczątka

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s