Bez roznosił swą woń i pyłki wokół domów w wąskiej uliczce niewielkiej niegdysiejszej wsi, obecnie dumnej dzielnicy pewnej metropolii w obrębie Wyżyny Śląskiej. Tego roku pierwszy powiew wiosny przyszedł już w lutym. W połowie kolejnego cyklu księżycowego niecodzienne gorąco nie ustąpiło, budząc muchy i inne, nie tylko podniebne, cholerstwo.
Wszedłem do Stokrotki, reduty i ostoi szczątków miejscowej inteligencji, wziąłem codzienny kąsek, kąseczek niewielki, tortu orzechowego z przecenioną przed południem lurą w firmowym kubku ze śmiesznym logo i poświęciłem się lekturze ledwie co spolszczonej młodzieńczej powieści obcojęzycznej sprzed dwóch pokoleń. Stworzył ją, wymyślił, wykręcił Georges Perec, słynny, nieżywy niestety, mędrzec z brodą niedługą, pocieszną, choć z żydowskich osiedli w L. rodowód wywodzącą. Wtedy osobiście mi mocno ciemny typ tłucze mnie w zęby i z główki, techniką cenioną w stolicy i we wschodnim interiorze, nos mi chirurgią nieestetyczną prostuje. Biedne ząbki, co z nimi? Czy wciąż stoją dzielnie w dwuszeregu? Bredzi coś pod mym już nie nosem mój boski gromiciel, więc notuję pilnie, by wkleić, wpleść w wątek lub i osnowę:
Czyżby embrion cenzury wydobył swój pierwszy krzyk niemowlęcy? Co później? Niszczenie zwojów? Rozbiór poprzeczny społecznego wykresu współczesnego nurtu kultury postmodernistycznej, piętnującego wtórności stylu szeroko skrojonych urojeń umysłu? Chcę wiedzieć! – Krzyk niesie się pod pożółkłym sufitem świetnego niegdyś przybytku. – Nie jestem Wielkim Skrybą – Podsumowuje smętnie i u kelnerki bierze jedne, jedno jedyne, piwo.
I już wiem, co to jest, któż powrócił z przeszłości. Niegdyś skrobnąłeś trochę, ledwie trzy może cztery, linijki o rzeczonym i on przyszedł, pomścić krzywdy urojone. Och, czy zdążysz? Usunąć tych słów choćby niewiele. Delete. Enter. Gotowe. Rozbłysk i gieroj niknie w ogromie neuronowych pikseli. Coś stworzyłeś niby Bóg lub Borges i uśmierciłeś swym kciukiem. Krótki jest byt herosów, ot wzlot zimowej muchy przed śmiercią. Nic. Niente. Nihil. Smutek spłynął po mnie i by go rozproszyć sięgnąłem po piwo. Ciemne. Mocne. Krew czuć było chmielem i rdzą. Bez roznosił swe rozkoszne wonie.
Dobra literatura, pisaszu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się z Panem
PolubieniePolubienie
To ma być ta kwarantanna?? Szlajanie się po jakichś spelunach? Może jeszcze Korone Porter zamówiliście? Hesusek wam tego nie zapomni!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba