Obudziły mnie trzaski.
Od ścian dochodziły dziwne szumy. Korniki, ci pasażerowie na gapę arki Noego, pomyślałem, ale za moment przypomniałem sobie, gdzie jestem.
Hotel obskurny jak ośrodki wypoczynkowe w latach 90. w polskich górach Beskidu.
Na każdym piętrze siedziała niechlujna baba na piętrze i pilnowała, by nic się nie działo.
Fikusy usychały z pragnienia.
Ośrodek KGB w Mińsku był po prostu straszny.
Gorsze od niego były tylko przemowy Breżniewa puszczane przez 24 godziny na dobę w czarno-białych telewizorach.
Byłem zmęczony.
Byłem znudzony.
Miałem dość.
Cholerni Bohaterowie.
Rzucają mnie/mną po całym świecie.
Atomowa łódź podwodna „Chwałą Stalinowi”. Marynosi w w szturmowych koszulkach. Flaga radziecka nad Biegunem Południowym. I ja, z kością w gardle.
Bohater Sojuza. Trzeciej klasy.
Co następne?!
****
Wylałem wiadro wody na akowca, krew pot i gorsze ustrojstwa spływały z niego do dziury w kącie betonowej celi. Nie chciał nic mówić, skubany. A ledwie wczoraj ordynans wypastował nowe oficerki. Musiałem zapalić. Machorkę. Niczego innego nie było, nawet amerykańskich z konwojów do Murmańska. Nienawidzę tej wilgoci, skończy się tym, że złapię gruźlicę i umrę. Na służbie.
Zacząłem rozkręcać stołek. W podręczniku enkawudzisty pisali, że wszystko może służyć do tortur, wystarczy trochę inwencji. A może to był podręcznik ekonomii z liceum? Moje wcielenia mi się mieszały. Zacząłem spokojnie ostrzyć drewno. I kiedy już chciałem…
– Adam, nie przesadzaj, to tylko rekonstrukcja!
– Może choć biceps sobie przy tym wyrobi, wypłoszek, boroczek jeden? – Zapytała ta najładniejsza. Zawsze pytają te najładniejsze. Tak działam. Na wszystkie koleżanki.
Moja ofiara uśmiechała się do mnie. Widzowie wokół klaskali. Redaktor TVP gratulował performansu. Pod mundurem Armii czerwonej uwierała mnie koszulka z najnowszej kolekcji ReDIsBat. Musiałem sobie golnąć. Spirytus na biurku czekisty okazał się być czystą wodą.
Bohaterowie! Co Wyście ze mną uczynili?!
Idę stąd!
Możecie mnie w rzyć moją tłustą pocałować. Jak i reszta Polski!
[ENDE]