Urlaup

Leżałem sobie pośród Polaków, ubijałem setki komarów i opalałem odwrotną połowę swego ciała, kiedy usłyszałem grzeczne zapytanie:

– Czy mogę sobie rozłożyć kocyk?

– Echę. – Jęknąłem odruchowo i dopiero po chwili rozpoznałem, że głos był dźwięczny, młody i najwyraźniej kobiecy.

Odwróciłem głowę. Nogi były taaaakie długie i właśnie się szykowały stuknięcia obcasami.

– A przepraszam. Malwina jestem. Starsza aspirant Nowak – I uśmiechnęła się uroczo. – Pierwszy dzień pracy w dochodzeniówce! Bez munduru. – Uśmiech stawał się wielki jak księżyc w pełni.

– Aha – Coś, nie mylić z Cusiem, który co prawda pochodzi gdzieś z tych stron, ale  aktualnie trzyma praworządność w szachu w mieście K., mi zaczęło szwendać po głowie. Czy Pegasus działa na telefonach stacjonarnych?

– Pan jest twórcą, prawda?

– Ale przez duże Te!

– No i ja właśnie w tej sprawie. Nie żebyśmy nie pochwalali uwolnienia bohaterów, to była bardzo dobra decyzja w tamtym czasie, ale oczywiście wszystko ulega weryfikacji i jeden z bohaterów zdecydowanie przegina w ostatnim czasie, urwał się ze smyczy, Pańskiej, Panie Adamie, ale i naszej i [ŚCIŚLE TAJNE], zbałamucił 97,3% wszystkich koleżanek z internetów na grubego różowego pod Wiedniem, próbuje przejąć kontrolę nad [ŚCIŚLE TAJNE] i ostatni raz był trzeźwy w przedszkolu. Tak dłużej być nie może!

– Któren to? – Odważyłem się zapytać, bo jak mniemam nikogo aż tak pozbawionego walorów moralnych oraz wszelkich innych, zaprawdę nie stworzyłem. Bohaterowie trafiali się lepsi albo i gorsi, to nawet częściej, ale aż tak zdegenerowanego nie kojarzę! I tu padło pewne dobrze znane mi miano, którego nie ujawnię tylko dlatego, by nie burzyć spokoju matek karmiących ani snu dzieciom, a także Holendrom szykującym się do skoku na kiju ponad kanałem …

– To ja już lecę Panie Adamie, mam inną taką sprawę w okolicy. Nie widział Pan może ostatnio jakiegoś nielicencjonowanego kurniczka?

Macunaima

Rozsmarowywałem właśnie ostatnią warstwę kremu czekoladowego na torcie orzechowym, był równiusieńki, kiedy zauważyłem pewną taką dysharmonię trochę bliżej środka. Znowu się kawałek czekolady przykleił do noża?, sprawdziłem szybko farfocla i już miałem skonsumować pozostałość, kiedy to coś się poruszyło!

Patrzę, a to taki jakiś bardziej pająk, w kapelutku i z fajeczką! Wzdrygnąłem się, oczywiście nie z odrazy, a ekscytacji, jestem znanym fanem wszelkich nieprzyjemnych form życia i szybciutko pobiegłem po lupę!

Przystawiam szkło i co widzę? nie tylko każdy włosek wąsisk sarmackich rzeczonego dziwu przyrodniczego, ale i że porusza ustami, czy tam płuco tchawkami i wydawany pisk zaczyna układać mi się w słowa:

Hej, to ja, Ogarek! Śmiałem się z Twórcy i zostałem za to ukarany. Ostrzeż innych bohaterów! No widzisz, zamieniono mnie w to coś i mam teraz aż siedem nóg. Siedem, bo jedna mi się urwała, ale to nie szkodzi, i  tak mogę teraz chodzić tak szybko jak nigdy!, więc nie narzekam, choć na te religie afrobrazylijskie to jednak trzeba uważać, to żaden judeochrześcijański soft dla mięczaków, a prawdziwy mistyczny hardkor! I pozdrów Asię!, widzimy się za rok w przedpokoju. Krem był bardzo dobry.

I dzielnie odszwendałkował w kierunku Olandii. Tydzień później machałem z kładki nad A4. Żaden kierowca nie chciał się zatrzymać, choć nóżki bardzo zgrabne. Tak sądzę, choć nie znam się za bardzo na pajęczakach.

Polskie wybory

W pewnym zgniłozachodnim europejskim mieście, w miejscu niewątpliwie publicznym, choć nie aż tak bardzo jak dzielnica czerwonych latarń, w parku mianowicie miejskim – a była to ziemia przez całe pokolenia wydzierana morzu i po prawdzie do dziś nie wyzbyła się specyficznego, jakby lekko śledziowego zapaszku – pewnego późnego popołudnia, w innych leżących pod innymi południkami państwach byłby to już nawet wieczór, a może noc, zaczęli się pojawiać dziwni ni to ludzie, ni to twory wyobraźni średnio uzdolnionego przedszkolaka natychmiast narysowane w bloku rysunkowych i ożywione jakaś mocą, może rzutnika, a może małego kinematografu?

Pierwszy objawił się miły z wyglądu staruszek, zadbany i hoży, ubrany jednako głównie w kapelutek i niewiele, czy też wręcz, nic więcej. Za nim skradał się posępny jakiś typ, ze szpadelkiem na ramieniu, bez gracji, za to z kolegą. Och, para jak Bonnie i Clyde, okruszki stroopwafli gubi i słychać jedynie perorę grubą w jakimś dzikim języku, jeśli to narzecze do miana ludzkiego zasługuje:

Romboidalne wymysły umysłu wyflaczonego na powierzchnię, ot to co na ten Autor znamionuje na tabliczce, pismem klinowym i do pająka łączy się ani hibi modemem rozwijanem, wiem co rzekłem!, z kabla jakby ciągnął druta w technicznym liceum, czy skąd go tam wyfrunęli na zbity pysk i edukację zakończył bezprzedmiotowo, pandziaka jednego!

Kolejnego to każdy widział na oczy, ale nikt nie zapamiętywał, taki był bez właściwości, no może poza zwichrowaniem płaszcza, czarnego skórzanego z napisem Golce&Debbana na plecach gdzieś na wysokości ud, najprawdopodobniej męskich. Potem zaczęli pojawiać się trójkami, piątkami, dziesiątkami! A wszystko rozpytlowane w tym swoim barbarzyńskim narzeczu, co to ani tureckiego ani indonezyjskiego swym brakiem melodyjności i logiki nie przypomina, kałmucki może albo hungarski?

Już pierwsze krzewy ścięte na wielkie ognisko, już tulipany –  a pamiętały jeszcze aferę cebulkową z XVII wieku! –  wplecione we włosy, już bobry nieogolone po parku bobrują, już ruszty ociekają tłuszczem, a czworonogie tusze w całości się pieką, i to nie tylko prosiakowe, obawiam się. I już tamtejsza policja, słynna ze swych koni takich wielkich jak rycerskie wałachy, chce ten, niby kolorowy  tłum, a jakiś taki bardziej szary i smutny w swej masie, rozpędzić, kiedy da się nie nie usłyszeć po calutkim mieście nieledwie i aż gołębie na młynach wodnych zamierają w przestrachu:

– Konstytucja!

– Demokracja!!!

– Wolne Sondy!

– Precz Z Korektą!!!

– Niech żyje Ortografia!

I siły porządkowe wycofują się w łże ordunku, to znany zwyczaj europejski, grupa bohaterów wybiera sobie Nowego Autora, kiedy poprzedni zaoferował im pełnię wolności! Prawo to tak stare, że korzeniami swemi sięga kamiennych kręgów i czasów, gdy ludzkość wierzyła w niepokalane poczęcie bohaterów.

Narada skończyła się powszechną pijatyką, polityką, bijatyką i godzeniem się do późnego świtu w grupach mniej licznych, za to mieszanych. Nowego Autora ani widu ani słychu, ponieważ bo żaden, najbardziej zdesperowany pismarczyk, by takiej zgrai [w tym miejscu pojawił się dwunastostronicowy poemat pisany prozą, który wszelkie cechy szczególne uskuteczniał w pełni i z pełnym oddaniem, został jednakże wycofany przez Wydawcę z pobudek moralnych] w życiu pod opiekę nie wziął, dlatego powyższą relację spisałem ja, czyli

 

Wasz uniżony Sługa

ON