Sajgonki

Obudziło mnie tradycyjne walenie do drzwi. Od pewnego czasu nic innego mnie nie budzi. Ledwie zdążyłem wciągnąć gatki na cztery litery, a odezwał się dzwonek. Mam okropny dzwonek do drzwi, obudziłby umarlaka, a już zwłaszcza niechlujnie zasypanego. Pobliskie lasy są tego pełne. Od dwudziestu lat planuję zmienić. Dzwonek, nie lasy. Las to własność publiczna, jak trzeba coś zakopać albo odkopać, to nie będę się wtrącać. Taki ze mnie lewak.

Otwieram więc, a tu pan i pani, w wieku prawie średnim, w urzędniczych garsonkach i marynarkach.

– Sanepid! – Ryknął Pan, a ja się przestraszyłem.

– Już nie będę… – Otarłem pot z czoła wspominając moje awanturnicze wojaże do Chorzowa i Katowic, kiedy wydawało mi się, że mogę wszystko. W kwestii zarazy. I poszłem po maseczkę.

– Nie wygłupiaj się człowieku – Tym razem to była Pani. – Czytałam na Twitterze, że to spisek rządów, ta cała choroba, by ludzie robili za miskę ryżu i może kostkę bauma. My tuw nie tej sprawie. To pic na wodę, fejkomontaż.

– Porozmawiajmy o Bohaterach – Uwierzcie, usłyszałem duże „B”, któż tak mawia o tych łapserdakach?, zamyśliłem się na chwilę, a Pan wyciągnął colsztok i zaczął coś mierzyć w moim mieszkaniu. Pani w tym czasie skorzystała z łazienki, zajrzała do lodówki – oprzędzając niejako fakty wspomnę, że zniknęły całe dwa pełne opakowania saletti! – i krytycznym okiem ogarnęła cały salon. Duży pokój znaczy się.

– No w tych warunkach to mieszkać za bardzo nie mogą. – Pan coś zapisywał w czarnym notatniku z okładką ze sztucznej skóry z wielkim złotym napisem 1998.

– No remont trzeba by – W Pani najwidoczniej obudził się zmysł estetyczny.

– Ale to moja własność! – Chwilę pomyślałem, że o ludziach to tak nieładnie mówić w XXI wieku, no powiedzmy, że o ludziach, ale większość ludzi tego nie rozumie. – No, mieszkanie. Czynsz płacę i media. Ale nie takie do wywoływania duchów, tylko takie elektryczne, rozumieją Państwo?

– Nieważne. – Pan.

– Trzeba by remont. – Pani.

– Jeśli chce Pan odzyskać Bohaterów. – Pan zaczął ściągać marynarkę, teraz zauważyłem, że sztruksową. Koszula miała krótki rękaw.

– Kawiarkę lepszą zamontować. – Pani.

– I tort orzechowy na każdy dzień. – Pan.

– Ewentualnie inne ciastki. – Pani

– Byle dobre. – Pan.

– A nie z Biedronki!

Zakrzyknęli chórem i poczęli zbiegać po schodach klatki schodowej.

– A sztudenci?! – Zdążyłem zakrzyknąć za nimi.

– Bez zmian.

Byłem zmasakrowany fizycznie i psychicznie. Opresyjne państwo! Na obiad miałem tego dnia sajgonki.

1 komentarz do “Sajgonki

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s