Wielokrotnie namawiano mnie: Jedź. Co będziesz w domu siedział? Zobaczysz kraniec cywilizacji.
Jakoś nigdy nie było mi po drodze. Dopiero w zeszłym roku, kiedy moje zdrowie, co tu wiele ukrywać!, podupadło, głównie na skutek licznych waśni z nazbyt natarczywymi czytelnikami, postanowiłem, dla poratowania, pojechać na turnus krajoznawczy tam, tak daleko na Zachód.
Mijaliśmy po drodze podupadłe miasta w których stateczne kamienice ustępowały z wolna miejsca lepiankom, a tamtejsi ludzie ze zgrozą i dziwnym pragnieniem w oczach przyglądali się naszemu konnemu autobusowi. Pilot wycieczki prosił nas wszystkich byśmy wytrzymali z grubszą potrzebą, aż przejedziemy tą smutną krainę. Tu kiedyś były Niemcy, rzucił do mikrofonu, a to resztki ich Kultur. Proszę nie rzucać zbyt wielu drobniaków na autoban!
Usiadłem na ostatnim skrawku Belgii i spojrzałem na rozpościerający się pode mną Ocean. Niegdyś tu było morze, wyczytałem w przewodniku, a potem cywilizacja o jakiej wszyscy zapomnieli, słynna ze swoich tulipanów, wiatraków i drewniaków. O nazwie nie do końca ustalonej przez naukowców, Niderlandy albo Hochland. Ostatnia z nazw wskazywałaby, że z życia czerpali pełną chochlą, aż natura dała im odpór.
Czekałem na odpływ, by moim oczom mogła się ukazać jedna z najdziwniejszych pamiątek po tej zatopionej kulturze. Zbudowano go z jakiegoś dziwacznego materiału, lekkiego w dotyku, a wytrzymałego jak stal. Nasi technicy próbują go odtworzyć, ale nie dają rady w swych kuźniach. Jest praktycznie niezniszczalny i rzeczony pomnik stoi tu od wieków, odsłaniany i zasłaniany kaprysami księżyca.
Podszedłem, straszliwie śmierdziało glonami i zdechłymi rybami, i nie mogłem się nadziwić kunsztowi rzeźbiarza, który go wykonał. Wysoki na 10 metrów stanowił mieszankę znanego w starszych kulturach wzgórza cmentarnego z tradycyjnym pomnikiem wczesnopolskim, ukazując wąsatą postać na ośle i w pasie słuckim. Ręką wskazywał w niebo, a jego twarz zastyga w niemym zachwycie na widok Księgi.
Najdziwniejsze, że opisany jest, ta pamiątka zaprzeszłej kultury wczesną formą naszego współczesnego wspólnego języka światowego. Na tablecie u dołu wyryto słowa następujące słowa:
Tu leży Bohater, co poległ w starciu z Pisaszem.
[Tablicę ufundował Ogarek]
i znacznie już mniej wprawną ręką
Ćmelaczka pomścimy NAŁ! Asia, i HKWM
Nad tekstami głowili się najlepsi światowi lingwiści i socjolodzy, dochodząc to sprzecznych wniosków. Śladów Ćmelaczka nie udało się odnaleźć, pozostaje postacią całkiem anonimową i zagubioną w pomroce dziejów. Asię część badaczy utożsamia z legendarną awanturnicą z przeszłości [Patrz: Legenda o Pyskatej ze Stroopwaflami w kulturze średnio wszeszpolskiej], transkrypcja HKWM nie udała się nikomu, choć prawdopodobnie są to pierwsze litery słów powszechnie uważanych za obraźliwe. Już wówczas byli Wandalowie!
Usiadłem więc na ostatnim skrawku Belgii i patrzyłem jak Ocean wraca po swoje. Straszliwie żałowałem, że tak mało pozostało po tych ludziach sprzed tysiąca lat. Kim byli? Jakie mieli pragnienia? O czym marzyli?
Nigdy się nie dowiemy…
Ten tekst obiecuje dużo! Styl bardzo wyważony, bije w nim dużo ciepła, jak w winogronach ugniatanych stopami warmińskich rozlewaczy mleka… To świadectwo jest bardzo ważne w tych turbulentnych czasach, proszę nie przestawać, drogi Panie!
PolubieniePolubienie