Porucznik Borewicz odchylił się na krześle, wyciągnął benzynową zapalniczkę z monogramem angielskiej królowej – prezent na rozstanie od byłej żony – i zapalił marlboro siedzącej przed nim dzierlatce. W jej wieku nie miał żadnych doświadczeń z używkami, choć zdążyła już go przydybać gospodyni proboszcza, w sadzie, latem, i do dziś się zastanawiał, czy jego erotomania nie wzięła się z tego smutnego epizodu.
Anna była bardzo młoda, ale i bardzo ładna, i porucznika Borewicza aż kłuło serce, że pewnie nie doczeka, że za chwilę będzie co najwyżej starym satyrem na emeryturze. Wiosna 89 roku zwiastowała wielkie zmiany nie tylko w przyrodzie.
– Ten Mariusz Kamiński to się nadaje do podstolika?
– No. – Panienka dmuchała balon
– Ale nie jest aby trochę zbyt radykalny?
– Ten miękiszon? – Balon pękł z hukiem, a porucznik Borewicz aż podskoczył na krześle i już sięgał po służbową tetetkę w kaburze na łydce. Prezent od byłej żony.
– No bo my wiążemy z nim wielkie nadzieje, nawet ministerialne.
– Kto? Mario? – Perlisty śmiech dziewczyny niósł się po całej Szarlotce. – Nawet wy nie dacie rady…