Imię Rurzy (III)

Braciszek Kristoforo wbiegał na jedno z siedmiu wzgórz Wiecznego Miasta i przeklinał swój los. Habit plątał mu się między nogami, a on rozmyślał o tym, że trzeba było milczeć w dzieciństwie, to dziś nie wplątałby się w taką aferę, tylko przerzucałby gnój w pańskich chlewach i byłby szczęśliwy sprawując pieczę nad nierogacizną. Od czasu do czasu któraś świnka by znikała, panienka Adrianna śmiałaby się rozkosznie na widok prezentu. Krzysztof był chłopskim synem, którego – po zauważeniu niezwykłych talentów chłopca przez świętej pamięci matkę pana Xubiaka – akcja charytatywna kilku pobliskich dworów wysłała do klasztoru w Melku, a potem na studia do Paryża i Bolonii, w końcu prawie na papieski dwór.

Ledwie Krzysztof skończył zapisywać najnowszy fragment powieści, do skryptorium bezszelestnie wsunął się przeor Robert. Był to niewielkiego wzrostu mężczyzna o twarzy zapiekłej urazą, od kiedy w młodości nie przeszedł selekcji na wyprawę krzyżową do Palestyny. Przybysz wspiął się na palce i wyszeptał młodszemu mnichowi w kaptur habitu:

– Pamiętaj, kto cię karmi.

I równie bezszelestnie opuścił pomieszczenie. Kristoforo rozejrzał po nagle całkiem pustej komnacie, wzdrygnął i, opętany autorską gorączką, wrócił do pisania.

„Pod Upadłym Kaczorem” była knajpą kompletnie nieznaną bratu Krzysztofowi, który nawet w rodzinnym kraju rzadko bywał w restauracjach, w zasadzie raz do roku, na jubileusz pradziadka z zapiecka, cała familia szarpała się na rodzinny wypad do karczmy Mojżesza, ale z reguły kończyło się na rozpiciu kilku butelek okowity, wzajemnych pretensjach i szyciu rozbitych łbów u kowala. Była więc to dla Krzysztofa całkiem nowa sytuacja i kilkakrotnie zgubił drogę w wąskich uliczkach peryferyjnej dzielnicy Rzymu, wlazł też w jakieś zielone świństwo tuż powyżej rzeki, zanim w końcu dotarł do drzwi lokalu.

Otwarł mu je stwór jakiś przedziwny, niby człowiek, jednak jakby taki trochę inny, o skórze żółtej, oczach skośnych i czarnym warkoczu. Mongolczyk! – wykrzyknął nieledwie braciszek, wychowany na epickich dziejach krakowskiego hejnalisty i gdyby miał szablę u boku, już by pomścił słynnego klezmera, szczęśliwie, pamiętajmy, był kondycji duchowej, więc Azjacie nic się nie stało i grzecznie przepuścił przybysza w głąb lokalu. Lampy naftowe w papierowych kloszach rozrzucały tajemnicze błyski po ścianach.

– Polecam wieprzowinę na ostro. Ale na gorącym półmisku. Dopłacisz kilka groszy, najlepiej praskich, a dużo lepsza.

Krzysztof już rozpoznawał ten głos. Il Patron leżał półnagi na brzuchu, a kolejny Azjatczyk skakał mu po plecach.

– Kręgi mi wysiadały. Niby od szyjoskrętu, ale co te konowały wiedzą? U Awicenny czytałem, że to może być genetyczne i nic się nie da zrobić. Ale nie będę cie zanudzać. Notuj.

Z Rurzą to było tak, że za młodu się związał z AWS. Nie możesz tego pamiętać, boś młody jak pocholęcie, ale było to ugrupowanie nazbyt radykalne, i co tu długo ukrywać, nie nazbyt przystające do czasów ówczesnych, nawet jak na standardy Matki Naszej, Świętego Kościoła Powszechnego – w tym miejscy Patron się przeżegnał, ale jakby trzema palcami, co Kristoforo nie omieszkał zapamiętać – banda nierobów, ot co!, i jak się rozpadli, Rurza pozostawał długo bez zajęcia. Powiadano że brał udział w kilku bitwach, że zaciągnął się do Sforzy, a potem na dwie dekady zniknął z miasta. Wrócił całkiem niedawno, z kiesą wypchaną złotymi monetami z wizerunkami dziwnych jakichś władców ze Wschodu i podawał się za wysłannika samego księdza Jana, co jest bzdurą kompletną, bo przecież ja sam…. – Tu Il Patron stęknął, widocznie kręgi zabolały jakoś dotkliwiej – Nieważne. No więc wrócił niby ze jakoś niedawno, ale powiadają, ze zadał się z nieodpowiednią kobietą i… my teraz musimy ją znaleźć!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s