Drzewiej bycie pisarzem było znacznie łatwiejsze niż dzisiaj. Twórca nie musiał przejmować się zdaniem czytelników, pilnować praw autorskich, tak naprawdę najlepiej, by pozostawał całkiem anonimowy. Dla czytelników i dla samego siebie. Dlatego też braciszek Kristoforo mógł powyższą apokryficzną opowieść przepisać z nieoficjalnego wydania „Who’s Who w średniowieczu” Oficyny w Bazylei i nikogo to nie zbulwersowało. Żaden krytyk świecki ani duchowny nie zaprotestował.
Poprzedni dzień Krzysztof spędził, nie ukrywając niczego, ze świniami. Rano nakarmił świnki w klasztornym chlewie, w południe ruszył szukać trufli na Kapitolu i miejscowa gocka dzieciarnia śmiała się z klechy prowadzonego na sznurku przez świnię. Wieczorem prowadził śledztwo wspólnie z Patronem po najpaskudniejszych rzymskich zaułkach i najobskurniejszych knajpach miasta. Krzysztof, który na północy poznał wielu paskudnych typów, jednak mało który wytrzymałby starcie z tutejszymi zakapiorami. Twarze zmęczone życiem, chodź żadna tak bardzo jak Patrona.
W kolejnej knajpie Krzysztof przysnął nad wieprzową pieczenią, a kiedy się obudził w powietrzu latały noże, ławki i części garderoby. Dzień jak co dzień w służbie Kościołowi, pomyślał i zasnął ponownie. Opis bójki przepisze ze „Sztuki wojny” słynnego Persa Sungliego.