Patrzę, a tu już po burzy, słoneczko świeci – skąd u mnie taka maniera pisania o słońcu? – dzieci brykają, psy, te na smyczy i wolno biegające, szczekają. No to wyszedłem sobie na spacer, wielki brzuch ciążowy taszczę na wózku przed siebie, sąsiedzi witają mnie z przerażeniem i skrytą fascynacją. Ci co poznają. Ledwie przysiadłem na ławce, pusta była akurat, jedynie kilka śladów po piątkowym posiedzeniu młodzieży, ***** *** i Gejów z Górnika, Ave Satan! i ze dwie butelki, bezwrotne, po radlerze, przybiega do mnie jakiś typ i kłania się wpół. Czapkę zmiętą trzyma w łapach, przyglądam się i nie poznaję, może szkła tak brudne, może już zbyt mało tych dioptrii, no ale jakie to ma znaczenie. Wita się i w płacz!
Wariat jakiś myślę sobie, kiedy w końcu sobie poszedł, a nawet nie chciał dwuzłotówki na alkohol znaczy się bułkę, dziwne, rzeczywiście społeczeństwo jakby bogatsze ostatnio. No ale zaczął się natłok następnych i co jeden z drugim to facjata bardziej charakterna, choć rzadko bez jakiegoś defektu. I ten do nóg padnie, inny:
– Nie odchodź, Mistrzu – Co mnie zdziwiło, bo ja Mistrza i Małgorzatę bardzo lubię, ale bez przesady, takie coś to prawie każdy mógłby napisać! Znaczy, to co teraz piszę. Cała procesja się przewaliła i tylko szlochy oraz jęki:
– Nie damy rady!
– Jak bez nas, to i beze mnie!
– No passaran! Nie przejadą znaczy się jak faszystowski czołgi pod Guerniką, Post Regiment miał o tym piosenkę, mogę zaśpiewać. No może lepiej nie a kapella, bo on teraz passe w ogródku…
Dziwne to było, choć zarazem przyjemne. I dopiero kiedy ostatni, tym razem naprawdę, odszedł w siną dal, rozpłynął się na tle zachodzącego słońca – co ja mówiłem o manierze mojej? – zacząłem rozumieć. Ostrożnie obszukałem kieszenie. Ani portfela, ani gum do żucia, nawet bilet na dwa miasta, ulgowy, już nieważny, zniknęły. Toż to byli moi bohaterowie! A ten od biletu to pewnie K****, poznać styl i absolutny brak zasad moralnych, co bardzo szanuję!
Wymęczony zlazłem z ławki i, pozdrawiając sąsiadów, tych którzy mnie nie poznawali, też, ruszyłem na czwarte piętro. Och, Homer miał takich bohaterów jak ja, to też w życiu niczego poważnego nie napisał!
Panie dziejku, pan nie farmazoli, Bohaterów to może i prądem, ale Adyseja sie sama na ekran nie przeleje. Kokodżambo, ałtor, i do przodu!
PolubieniePolubienie