Second life

Kiedy śliczne olęderskie miasteczka spokojnie jeszcze śpią i do wschodu słońca daleko, wyklęte ludy Europy od kilku godzin ciężko harują objeżdżając wystawki według harmonogramu uzyskanego od przekupnego urzędnika niższego szczebla, Dennisa Overmarsa van Hooijdonka of Heselinka, byłego piłkarza klasy reprezentacyjnej, który po zakończeniu kariery zszedł, jak to mawiają, na złą drogę: rozpił się, zbrzydł i utył, i wybierają co zdatniejsze urządzenia AGD oraz meble, by przedłużyć im życie na wschodnich rubieżach kontynentu. Szafki narożne sprzed dwudziestu lat, telewizory sprzed dekady, rozkładane kałcze czyste jak w dniu zakupu, bo na zachodzie ludzie się nie pocą, nie brudzą ani nie kopulują, dzieciaczki sprowadzając z Surinamu albo Arabii i wychowując je tak bezstresowo,  że nic się nigdy nie zakrwawi w czasie wprowadzania dyscypliny fizycznej oraz duchowej.

Całe to dobro wielkimi tirami jedzie olęderskimi, niemieckimi, austriackimi autostradami, byle dalej od miejsca pierwszego zakupu, byle dalej od szczęśliwych chwil rodzinnych bezpiecznego Zachodu, by ostatecznie trafić do szarych bloków, liszajowatych domów jednorodzinnych i obskurnych lepianek Wschodu. Każdy etap tego łańcucha jest kontrolowany przez rodowe klany i jawne mafie, a najgroźniejszą sławą w świecie second handu cieszy się organizacja, której legalnym odłamem jest skromna firma transportowa VlaD Trans (co jest skrótem od VlaDracula Transylwania i nie należy jej mylić z działającą na podobnym rynku względnie uczciwą firmą słowacką).

I to właśnie TIR tejże firmy stał pod śmietnikiem w spokojnym miasteczku …, a młody polski kierowca Jerzy Warzycha, którego w ostatniej chwili wysłano na zastępstwo – doświadczonego Florina Hagiego dopadł atak wyrostka robaczkowego i trafił do szpitala w rodzinnej Konstancy – nerwowo palił białoruskie papierosy, czekając aż zostanie rozmieszczony ładunek. Zabroniono mu zaglądać do chłodni, plik papierów i pozwoleń był w porządku. Ale i tak się martwił. Kiedy w końcu odjechał, zadziwiła go lekkość naczepy, tak jakby wiózł same powietrze. Dociągnął do parkingu pod Monachium, a tam, zgodnie z instrukcją, przykleił kluczyki za trzecim kołem po lewej stronie i poszedł złapać stop, najlepiej od razu do Katowic. Nigdy więcej podobnych fuch na boku, zacznie jeździć autobusami dla ZTM. Ostatnio nawet dają darmowe robocze garnitury, to jest życie! Dopił włoskie wino Gianfranco Baggio, a karton wyrzucił na pobocze.

Na naczepie wyborowy zespół lekarzy oraz pielęgniarek utrzymywał w stanie śmierci klinicznej przewożony ładunek. Najnowocześniejsze maszyny pikały, robiły bzziuuuuuu przetaczając krew i zastępując tak niezbędne do życia organy jak mózg, serce, a przede wszystkim wątrobę. R., najmłodsza latorośl osławionego, wywodzącego swą genealogię od średniowiecznego zbója Ptyscha, rodu von R. wracał do domu jak należy.

W trumnie.

 

4 komentarze do “Second life

Dodaj komentarz