Powojnie

Maciek uważnie przyjrzał się teściowi. Jakoś nigdy wcześniej nie zauważył jak głębokie ma on oczodoły. Tego wiosennego popołudnia zrobiło się dziwnie cicho w mieście i po raz pierwszy od miesiecy, a może nawet lat, nie pamiętał, usłyszał świergot ptaków. Nie był rodowitym warszawiakiem, teraz już nikt nim nie jest, więc może dlatego tutejsze skrzydlate dziwadła nie wywoływały w nim uczuć równie ciepłych jak łomżyńskie słowiki. I kaczki.

Rozmarzył się i jak zwykle w takiej sytuacji chętnie napiłby się krafta, i zjadł coś u Wietnamczyka. Niestety kraftarnie padły tamtego lata jako pierwsze, a Chińczyków to za chwilę będziemy mieli po dziurki w nosie – Pomyślał i podrapał się po kudłatej głowie.  Oj, przydałby się barber, i to jak najszybciej. Nad Wolą przeleciał F-35 w nowych barwach i po chwili dało się słyszeć huk. Kasetowa czy zwykła? Poznać można było zwykle po kolorze.

To ciekawe, że miasta nie ma, Polski nie ma, a to cholerstwo nadal stoi. Maciek wstał ze wschodów i czaszkę po teściu odrzucił daleko od siebie, poleciała w morze gruzów. Wziął miotłę do ręki i zaczął zamiatać hall Pałacu Kultury. Ktoś w końcu musi zrobić porządek w tym kraju. Ten ostatni raz.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s