– Wujku! – I już dwa bombelki zaczęły mnie obściskiwać i obskakiwać, chwaląc się najnowszymi osiągnięciami, podsuwając buciki do rozwiązania i już Jaś pytał konspiracyjnym tonem, co mi przyniosłeś?, już Emilia skarżyła niejakiego Kubusia, który w przedszkolu jest okropny i jakiego fajnego pieska widzieliśmy jak szliśmy do dziadków, ale Figa jest lepsiejsza. Lepsza się mówi – Lepsiejsza i jakie mam zimne ręce, patrz wujku i już gramy w łapki…
Stop!
Jeśli popołudnie zaczęło się tak dobrze, to dlaczego teraz siedzę w areszcie śledczym i mój adwokat nakazuje mi milczenie, i że już jedzie z Plocka, ale łatwo nie będzie? Handel żywym towarem, nielegalna bukmacherka i nierozliczenie VAT to piątka minimum, a jeśliś nie karanym, pisaszu, to i tak trójka, usłyszałem rzeczową opinię i połączenie się urwało.
Wszystko zaczęło się od deszczu na przeklętym dworcu w Bytomiu. Nie jakiegoś uporczywego deszczyku, mżawki ciągłej i nachalnej, do której to człowiek może się przyzwyczaić, a letniej burzy, która zaskoczyła wszystkich w marcu i kiedy w końcu dotarłem na Szombierki, byłem przemoczony do suchej nitki, aż ciotka załamała ręce i kazała mi wyskoczyć ze wszystkich ciuchów. Ubrany zostałem w zbyt krótki różowy, co niestety ważne, szlafroczek oraz kapcie domowe typu zajączki, co nawet ważniejsze.
W tym to stroju obskoczyły mnie bomble, co opisałem powyżej i w tym to stroju rozpoczęliśmy miłą i wysmakowaną dyskusję o życiu i jego kolejach. Emilka wyjaśniała szczegóły fizjologiczno-higieniczne, których nie mogę tutaj ujawnić, bo każdy dorosły poczułby się znieprawiony, Jaś, jak to Jaś, na nic nie miał czasu i kiedy już w końcu pokolorowaliśmy dinozaury, zaczął wyrzucać pluszaki, poduszki oraz kołdry z łóżeczka. W którym się oboje chowali!
W chowanego też graliśmy, ale kiedy znalazły mnie pod tym samym kocem trzeci raz z rzędu, stwierdziły że to jednak nudna zabawa.
– Jasiu, ale tak można? – Ośmieliłem się zapytać na widok prawdziwej rzezi pluszaków.
– Tak, babcia pozwala na to!
– Coś nie wydaje mi się.
Milczenie jak w polskim sejmie tuż przed rzucaniem kamieniami.
– Wujku, to ja będę pieskiem a ty opowiadaj.
– Witamy w audycji z mikrofonem wśród bombli – Wypowiadam się do plastykowej łyżki z przytroczonymi kocimi wąsami, głosem Bladego Rasty w drugim tygodniu heroinowego ciągu – Oto przed państwem całkiem nowy gatunek pieska, homo lupus lupus, świeżo odkryty na dalekiej Syberii – Ocipieć musiałem z tą Syberią, przyszło mi to do głowy już wtedy – i zapytamy teraz pieska jak się nazywa.
– Hau, hau.
– Jak mogli państwo sami usłyszeć, piesek wabi się Hau Hau i jest pieskiem niezwykle… Tak, piesku, co chcesz oznajmić milionom słuchaczy?
– Hau haaaaaaaaaau!
– Mogłem się pomylić proszę państwa, to mogą być tygrysy bengalskie.
– Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.
– Albo małpki.
– Emilia, chodź pokażę ci jak robić małpkę – Tu nastąpił pokaz gestów i dźwięków, które oddane stuprocentowo realistycznemu opisowi spowodowałyby pozew ze strony naszych starszych kuzynów po linii genetycznej, dlatego go unikniemy – Emilia, dlaczego ty nie chcesz robić małpki? Wujku, ja się tak bawić nie chcę!
I tylko widzę jak Emilia leciutko wpycha nóżki pod bark chłopca, a jemu to się podoba, ale przecież jestem dorosły i nie mogę się godzić na takie rzeczy, więc zwracam uwagę: – Emilio, nie kop brata swego.
Raz drugi trzeci. Próbuję interweniować. I nagle wpadam na pomysł genialny w swej durnocie, na jaki tylko wujek z doskoku wpaść może:
– Nie mam do was sił, bomble. Walkę trzeba będzie urządzić.- I wzdycham ciężko.
Jaś aż zastrzygł uszami z tej radochy, z łóżeczka wyskoczył w try miga i już mi daje nożyczki, bym bilety ciął, a Emilia wyciąga mazaki i Jaś coś pisze i już razem biegną do pokoju drugiego, do gości, by wieść o walce roznieść po calutkim świecie.
A ja słyszę dzwonek do drzwi i w tym rejwachu nikt nie otwiera, więc wyciągam klucze ze schowka i zamki ostrożnie odkluczam. Tato dzieciaków zbija piątkę i coś jakby dziwnie wyglądasz słyszę, bo zapomniałem wspomnieć, że mam na głowie karnawałową perukę – pokłosie jednej z zabaw- i ciemne okulary w których nic nie widzę, wyglądam wiec jak młody Elton John albo…
– Tato, tato, a wujek zrobił nam walkę! – Cieszy się nie w porę mała Emilia, bo rzuca się na mnie nagle sąsiad wujków, co ledwie wyszedł z windy i coś tam robił za klatkowym fikusem.- Krollop, Krollop- słyszę jakby z walkie talkie.
To żaden sąsiad był, tylko tajniak, i przymknąć mieli jakiegoś alfonsa, i nie chodzi o tego radykalistę Miętocha, tylko o alfonsa, łapiecie?, co to w bloku otwarł sobie zakładzik i raz na pół roku konkurencja wrzuca mu teraz bombę zapachową na klatkę. A ja w tym stroju, w okularach w serduszka, z łydkami wystającymi spod zbyt krótkiego szlafroka… jak Ślązak wpadłem między Polaków albo jak śliwka w kompot lubo jak tygrys Waffen SS pośród plutonu T 34 na śmierć wydany.
I w tym ubraniu mam spędzić noc pierwszą w anclu i już sam nie we mam pojęcia, powoływać się na znajomość z Ogarkiem czy R.? Jak nie trafię z wyborem, to wszyscy mnie rzyć obrobią, a tak to może tylko połowa? A śmiałem się z paradoksu więźnia jak pisałem tę swoją magisterkę na polibudzie, och śmiałem!
Aha. Burdel rzeczywiście jest w tym bloku. Piętro niżej.
Tak słyszałem.
Od kolegów.
PS Walkę wygrała czterolatka. Sześciolatek w 29 sekundzie stwierdził, że on się tak nie bawi, a siostra nie zna zasad. I sobie poszedł. Porozmawiać z policjantami. Od jednego z nich dostał odblaskową opaskę i zabawkowe kajdanki. Kochane dzieciaki. – Papa wujku – Oba machały mi na pożegnanie.
PS2 Na obstawieniu przebiegu walki zarobiłem kilka stówek. Ale nie mówicie Agentowi!
¿Y una entrevista con mis hermosas cabras no es una gracia?
PolubieniePolubienie
Narrator poszuka lokalnego papugi, bo bazowanie na płockich zwyczajach źle się kończy, przećwiczył to mecenas Roman w Szczecinie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba