– Paczkę sportów i… no jeszcze Razem.
– Proszę. 4,50.
Napalony W. zawinął Razem w Sztandar Młodych z głośnym, dyskutowanym w kuchniach stolicy od ponad tygodnia, tekstem redaktora Wosia, ale nie uchroniło go to od zjadliwych komentarzy kioskarki.
– Żonę by sobie znalazł, a nie na ręcznym jedzie jak młody jeszcze jest!
– Uszanowanie, pani Kowalska. Proszę przesłać pozdrowienia synowi. – Napalony W. wystukał palcem pierwszego papierosa z paczki i odpalił prawdziwymi czechowickimi zapałkami. Takimi z Czechowic.
– Córka u obcych ludzi, na Śląsku, Tam to nawet okien nie myją, bo i po co? – Zawzięcie gderała staruszka.
W kieszeni węgierskich dżinsów niósł dyskietki z najnowszą grą i już nie mógł się doczekać, aż wgra ją na swego blaszaka marki Odra. Ładuje się pół dnia, ale podobno można Rokossowskim podbić pół Europy. Ha! Polacy nie robią dobrych gier w roku 2020, bo żukami, maluchami i polonezami trzeciej generacji jeżdżą? Niedoczekanie!
Babcia przysłała kartkę pocztową z sanatorium w Rabce. Z życzeniami i by koniecznie słuchał dziś Koncertu Życzeń w radio. Wiem jako bardzo kochasz Rynkowskiego, wnusiu, dopisała w Peesie. Zaczyna się tuż po 2057 odcinku Domu, sprawdził w programie telewizyjnym Sztandaru dokładną godzinę emisji. Kochana babunia, ale wody zdrojowej lepiej niech nie przywozi. No chyba, że zakręcą wodociągi, to do mycia będzie. Listu od B., starego korespondencyjnego przyjaciela, nie otwierał, wolał sobie zostawić tę przyjemność na wieczór.
Raz, naprawdę tylko raz, zerknął na gołą babę w Razem – mhmmm, cycunie – i wyciągnął książkę pożyczoną z biblioteki.
Kiedy wielki Dżyngis umierał, będąc panem połowy ówcześnie znanego świata, ponoć miał żałować wszystkich miast, których nie spalił, koni których nie posiadł i kobiet, których nie sprzedał w niewolę. Zostawiam wam to wszystko, synowie, a wy to spierdolicie – tak miały brzmieć jego ostatnie słowa w nieznanym nam dziś języku.
Napalony W. , odległy potomek Mongoła, acz z krwią złowróżbnie rozcieńczoną przez wpływy dynastii piastowskiej, jagiellońskiej i zwłaszcza saskiej, zamknął najnowszy tom z legendarnej serii wydawniczej Ceram, w kieszeni skórkowej kurtki pogłaskał princepolo i niezmiennie czekał na następnego Ikarusa na Białołękę.